Straż Miejska sprawdza miejsca, w których mogą przebywać osoby bezdomne – śpią w pustostanach, nie chcą pomocy i nie życzą sobie nachodzenia ich.
Zima jest najgorszą porą roku dla bezdomnych. Jak co roku, gdy temperatury spadną poniżej zera funkcjonariusze Straży Miejskiej kontrolują potencjalne miejsca przebywania bezdomnych. Interesują się ich losem i sprawdzają, czy nie potrzebują jakiejś pomocy. Dla wszystkich jest oczywiste, że niskie temperatury, dla osób słabych i wyziębionych mogą spowodować zamarznięcie.
– Odwiedzamy wszystkie miejsca znane nam, jako ewentualne miejsca przebywania osób bezdomnych. Ostatni patrol miałem okazję wykonywać w godzinach popołudniowych. Wtedy jest większa szansa, że uda nam się znaleźć wszystkie osoby i sprawdzić, czy nie potrzebują pomocy – mówi Jacek Świder, inspektor Straży Miejskiej.
Doświadczeni funkcjonariusze Straży Miejskiej doskonale orientują się gdzie można zastać osoby bezdomne. W mieście jest kilka takich punktów, głównie pustostany. – Kilka dni temu kontrolę rozpoczęliśmy od ul. Arendarskiej. Okazało się, że jeden mężczyzna przebywał w szalecie miejskim. Oczywiście natychmiast przewieźliśmy go do schroniska na ul. Marklowickiej – dodaje inspektor Świder.
Niestety udaniem się do noclegowni nie byli zainteresowani pozostali bezdomni pomieszkujący w wodzisławskich pustostanach. Twierdzą oni, że nie potrzebują żadnej pomocy, wręcz nie życzą sobie nachodzenia ich. Często zeznają, że są w posiadaniu opału i żywności. Część z nich otrzymuje systematycznie rentę lub zasiłek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
– My znamy naszych lokalnych bezdomnych. W naszym mieście jest ich kilkunastu. Oni często zmieniają swoje miejsca pobytu, tak więc ciężko ich zlokalizować – dodaje funkcjonariusz Straży Miejskiej.
Jeden z budynków na terenie miasta, w którym przebywają bezdomni:
/publ.p/