W roku 2014 obchodzimy jubileusz przystąpienia Polski do Unii Europejskiej – o pozytywnych i negatywnych skutkach tej decyzji opowiada Marek Krząkała.
– Panie pośle, jak przed 10 laty postrzegał Pan przystąpienie Polski do UE?
Poseł Marek Krząkała: Wejście Polski do UE na pewno rozbudziło nadzieję na awans cywilizacyjny naszego kraju oraz ustabilizowanie polskiej demokracji. Dostrzegaliśmy już wtedy bardzo ważną rolę Niemiec jako polskiego adwokata w Unii Europejskiej. Sam aktywnie uczestniczyłem w programie wymiany polsko-niemieckiej młodzieży, liczyłem że kolejne pokolenia Polaków znajdą swoje miejsce w Zjednoczonej Europie i będą potrafiły współtworzyć społeczne, gospodarcze kontakty pomiędzy dawnymi krajami tzw. bloku wschodniego, a Europą Zachodnią.
– Jakie konkretne skutki miało dla Pana pracy jako polityka wejście Polski do UE?
Początkowo mimo dość wysokiej akceptacji polskiego społeczeństwa dla wejścia Polski do UE trzeba było przełamywać różne lęki i stereotypy, np. polska skrajna prawica, podobnie jak w okresie komunizmu w Polsce, wykorzystywała tzw. „straszak niemiecki“. Wiele dyskusji i czasu wymagało dookreślenia konkretnych inwestycji finansowanych ze środków Unii Europejskiej. Bardzo ważnym elementem tych programów były inwestycje infrastrukturalne, ale również programy służące budowaniu więzi pomiędzy poszczególnymi organizacjami, ludźmi funkcjonującymi w UE. Moim zdaniem budowa tych osobistych relacji dla przyszłości Europy ma podstawowe znaczenie.
– W ciągu ostatnich dziesięciu lat wiele się w kraju zmieniło. Jakie są według Pana trzy największe zmiany – pozytywne, jak i negatywne ?
W sferze infrastruktury nastąpiły bardzo duże zmiany, następuje stopniowa lepsza organizacja państwa. Szczególnie wśród młodzieży zauważam brak kompleksów w stosunku do ich rówieśników z Europy Zachodniej. Do zmian negatywnych na pewno trzeba zaliczyć dużą emigrację za pracą, co z kolei powoduje rozpad rodzin i pewne problemy społeczne. W Polsce bywają też dość głośno kontestowane niektóre trendy społeczne, co wiążę się np. z osłabieniem tzw. tradycyjnej polskiej rodziny, z jej wkładem ról społecznych i Kościołem masowym.
– Jakie są największe wyzwania (aktualnie i na przyszłość)?
Na pewno dokończenie programu inwestycji realizowanych z środków unijnych na infrastrukturę drogową i kolejową. Polska z budżetu unijnego na lata 2007-2013 wykorzystała środki w sposób bardzo sensowny i jest w czołówce tzw. nowych państw unii – to cieszy i napawa pewną satysfakcją. W nowym budżecie UE na 2014-2020 zarezerwowano dla Polski największe środki w jej historii. Osobiście liczę, że pozwoli to na skok cywilizacyjny, a ten przełoży się na jeszcze lepszą współpracę gospodarek Polski i Niemiec. Warto przypomnieć, że gospodarka RFN to dla nas najistotniejszy partner handlowy.
– Jaką rolę odgrywa Polska w UE?
Czujemy się spadkobiercami wielkiego ruchu społecznego "Solidarność", który w latach osiemdziesiątych m.in. doprowadził do rozpadu bloku komunistycznego. Stąd chcemy postrzegać Unię, jako instytucję, która chce wspólnie bez wewnętrznych podziałów (na tzw. nowych i starych członków, ze wspólną walutą i bez) dbać o interesy wszystkich państw członkowskich. Ta solidarność przejawia się między innymi w apelach o wspólną politykę energetyczną, imigracyjną, wspólne występowanie europejskiej dyplomacji ws. międzynarodowych konfliktów. Na pewno również ważnym elementem jest polityka wschodnia względem wschodnich sąsiadów UE (Ukraina, Białoruś, Rosja).
– Jaką postawę mieli i mają obecnie Polacy względem UE? Czy nastawienie się zmieniło?
Zawsze jest tak, że wielu oczekuje szybkich zmian w sferze infrastruktury i finansów. Często chciałoby się szybciej i więcej. Stąd pojawiają się głosy, że Unia nie spełniła wszystkich nadziei. Szczególnie polska prawica odwołując się do polityki historycznej, cały czas głosi niezaspokojenie polskich ambicji w UE. Wydaje się, że te żądania nie przystają do wizji państwa w XXI wieku, a są nacechowane tęsknotą do nacjonalizmu rodem z XIX wieku. Cieszę się, że cały czas większość polskiego społeczeństwa bezdyskusyjnie widzi się w UE i nie żałuje akcesji Polski do jej struktur. Z drugiej strony zauważalnym problemem nie tylko w Polsce, jak i innych krajach UE jest problem rosnącego bezrobocia wśród nowego pokolenia Europejczyków. To może rodzić frustrację i stopniowo zmieniać postrzeganie UE w Polsce.
– Jak będzie w Warszawie, ale i w Pana okręgu wyborczym w Rybniku, obchodzony jubileusz 10-lecia wejścia Polski do UE? Z pewnością zaplanowano jakieś obchody.
Na poziomie centralnym, ale i w mniejszych miejscowościach będzie to okres podsumowania 10 lat członkostwa, ale również analizy tego co udało się zrobić, analizy ewentualnych błędów i planowania przyszłości. Z pewnością będzie można uczestniczyć w wielu wydarzeniach kulturalnych.
– Jakie życzenia ma Pan na następne dziesięć lat w UE?
Po zaspokojeniu podstawowych potrzeb infrastrukturalnych trzeba zrobić wszystko, aby nie doszło do budowy Unii dwóch prędkości. Będzie się to na pewno wiązało z większą kontrolą wydatków, deficytów państw członkowskich UE. Trzeba wyciągną wnioski z kryzysów finansowych wśród południowych członków UE. Bardzo ważnym wyzwaniem będzie zapewnienie pracy młodemu pokoleniu – to oni prędzej czy później będą musieli przejąć pałeczkę w wyścigu pokoleń i będą przekonani do sensowności istnienia UE. Mam również nadzieję, że będą brane pod uwagę te ideały, które stały na początku Unii i są związane z osobami Schumana oraz DeGasperiego – polskim wkładem powinna być rozwijana idea solidarności między członkowskiej. Stopniowo Polska również z głównego biorcy środków stanie się państwem, które będzie współfinansował biedniejsze kraje UE. Będzie to wyzwaniem dla polskiej polityki i liczę, że wtedy zdamy ten egzamin z solidarności.
– Można w Polsce w obliczu jej burzliwej historii, w ogóle mówić o europejskiej tożsamości?
Polska rzeczywiście, szczególnie w wieku XX, miała bardzo trudną i złożoną historię. Wiąże się to naturalnie z dwoma totalitaryzmami, które przetoczyły się po ziemiach Rzeczypospolitej – nazizmem i komunizmem. Z drugiej strony – i niestety nie jest to fakt zbyt dobrze znany szczególnie na zachodzie Europy – Polska w okresie XV i XVI wieku przeżywała tzw. złoty czas epoki Jagiellonów. Ta wiedza w Polsce jest dość powszechna i dzisiaj wielu chętnie się do niej odwołuje. Wielokulturowa Polska Jagiellonów była praprzykładem państwa wielonarodowego, gdzie różne języki, religie i kultury pokojowo funkcjonowały obok siebie. Wtedy też Polska w swojej ekspansji gospodarczej była ukierunkowana na wschód, ale kulturowo zawsze czerpała z zachodu. Ta wiedza Polaków o swej przeszłości przekłada się dzisiaj na ich silną identyfikację z Europą Zachodnią. Trudny okres komunizmu nie zdołał zatrzeć tej świadomości. Młode pokolenia dzięki swoim kompetencjom językowym, zjawisku globalizacji, ale i możliwości jakie dała UE czują się wpisane w historie zachodu i mam nadzieję, że będą twórczo dalej w niej uczestniczyć.
/publ.p/