Kraj: Wybory do Europarlamentu – kompromitacja klasy politycznej

2
116
Konferencja_Jerzy_Buzek_DSC_0656_640[1].JPG

Zakończyła się kampania do Parlamentu Europejskiego. W pewnym sensie dla całej klasy politycznej miała charakter pisma dla dorosłych mężczyzn. Obnażała. Różnica polega na tym, że takie pisma raczej eksponują wdzięki, a prezentacja poszczególnych partii ukazywała tylko ich wady.

 

Platforma Obywatelska przegrała najwięcej. Jeżeli ktoś łudził się, że Polska może odgrywać jakąkolwiek poważną rolę w europejskiej polityce zagranicznej, to aktualnie może wpisać tego typu myśl w kanon fantastyki. Misternie budowana próba stworzenia pierwocin wspólnej polityki energetycznej w oparciu o lęk przed Moskwą legła w gruzach. Niemcy krótko, acz dosadnie "spionowali" premiera Donalda Tuska. Udowodnili tym także, że solidarność europejska jest ważną rzeczą, gdy w grę wchodzi interes Berlina. Podobnie solidarność interpretują również Francuzi. Galowie, pomimo nacisków Białego Domu nie wahali się nawet minuty przed sprzedażą dwóch "Mistrali" Rosji. Tak pojęta "solidarność europejska" może być bardzo groźna dla śląskiego węgla.

Wbrew pozorom przegrał również PiS. Mimo przełamania fatum serii 6 wyborów bez zwycięstwa, wynik partii Jarosława Kaczyńskiego pokazuje, że samodzielne rządy przynajmniej aktualnie są mrzonką. Wybory obnażyły jakość formacji neokonserwatywnych. "Solidarna Polska" okazała się niewypałem. Informacja z wczoraj brzmi, że formacja ta straciła dwóch posłów – Ludwika Dorna i Tomasza Górskiego. Tym samym nie ma już w polskim parlamencie swojego klubu parlamentarnego. Także drugi minister sprawiedliwości zawiódł. Mimo strzelb poważnego kalibru – Gowina, Migalskiego, Kowala, czy Wiplera "Polska Razem" podzieliła los SP. Można się spodziewać, że kolejnym gwoździem do trumny tych ugrupowań będą wybory samorządowe.

 

Izabela Kloc nie zdobyła mandatu do Europarlamentu, ale jej formacja osiągnęła najlepszy wynik

 

Wyniki wyborcze obrazują również nędzę lewicy. Ledwie 12 procent poparcia dla dwóch formacji socjaldemokratycznych w czasie kryzysu gospodarczego, zwyżki bezrobocia i cięć oznacza już nie porażkę. To klęska na każdym odcinku frontu. Co więcej wzajemna niechęć MIllera i Palikota nie wróży rozkwitu po lewej stronie. Także politycy spod znaku "zielonej koniczynki" nie powinni mówić o sukcesie. Ich pieśń o racjonalnej modernizacji kraju nie przyciągnęła zbyt wielu wyborców. Fakt natomiast, że PiS wziął na wsi bardzo dużo, oznacza dla PSL śmiertelnym zagrożeniem.Dłuższa dekoniunktura w rolnictwie może być przyczynkiem do wyrzucenia na śmietnik historii ludowców.

 

Wreszcie, przegrała demokracja. Frekwencja nawet nie była tragiczna. Liczba ważnie oddanych głosów właściwie wskazuje, że legitymacja wyborcza polskiej reprezentacji w PE będzie, delikatnie rzecz ujmując, mierna. Wynik Nowej Prawicy obnaża poziom zaufania polskiego społeczeństwa polskiej klasie politycznej. To wręcz policzek dla mainstreamowych elit. Tygodnie kampanii, setki milionów euro wpompowane w promocję idei wyborów do PE i samych formacji politycznych wskazują na tylko jednego wygranego.Na ekscentrycznego polityka w muszce, który nie trawi demokracji, który właściwie uważa, że państwo jest niepotrzebne i który do tej pory w polskim dyskursie publicznym istnieje tylko dzięki skandalicznym wypowiedziom. Bynajmniej nie jest to pocieszające w dziesiątą rocznicę wejścia do Unii Europejskiej i w 25 rocznicę wyborów czerwcowych.

 

tekst Leszek Iwulski

foto Ireneusz Burek, Leszek Iwulski