To człowiek jest miarą wszechrzeczy mówił Protagoras. Człowiek i to co w nim dobre, piękne, prawdziwe. Dowodem na to jest choćby Szlachetna Paczka.
W Raciborzu po raz kolejny rusza szlachetna paczka. Projekt dopiero się wyłania, krystalizuje, ale wszyscy liczą, że osiągnięcia ludzi dobrej woli, którzy angażują się w tę akcje charytatywną będą jeszcze większe niż przed rokiem. Szlachetna paczka to inicjatywa stowarzyszenia Wiosna. Ideą projektu jest dostarczenie ludziom w potrzebie pomocy, która sprawi, że będą oni w stanie bardziej samodzielnie funkcjonować. W tym roku będzie miała już swoją 14 edycję. Największą zaletą tej inicjatywy jest to, że pomoc ma realny, konkretny wymiar. Przybiera ona postać daru ofiarowanego konkretnym ludziom, konkretnym rodzinom w konkretnej sytuacji. W ubiegłym roku w ramach „Szlachetnej paczki” ofiarowano pomoc, której wartość zamknęła się w kwocie ponad 33 miliony złotych. Przełożyło się to na pomoc dla prawie 18 tysięcy rodzin. W Raciborzu dzięki akcji bardziej radosne święta miało aż 63 rodziny. Organizacją projektu na danym terenie zajmują się liderzy projektu, do których zadań należy zarządzanie wolontariuszami. Ci ostatni to najważniejsze ogniwo Szlachetnej Paczki. To oni znajdują rodziny w potrzebie, to oni identyfikują ich potrzeby, to oni wreszcie nakręcają spiralę pomocy, których finałem jest wielka radość obdarowanych.
W tym roku liderkami akcji zostały Anna Cieśla i Anna Jaśkowiak. Zastąpią one na tych funkcjach Annę Szukalską i Iwonę Kremer. Tegoroczne liderki projektu nie mogą się nachwalić swoich poprzedniczek . Musimy im gorąco podziękować. Nauczyły nas sporo rzeczy i pokazały jak wiele trzeba włożyć wysiłku w organizację mądrej pomocy – mówią Cieśla i Jaśkowiak. Podziękowania obu zaangażowanych pań wędrują zresztą nie tylko do ubiegłorocznych liderek. Chcemy podziękować wszystkim. Wielu firmom, instytucjom, prywatnym osobom. Tylko niektórych możemy wymienić – pomagali nam z jednej strony firmy i instytucje jak Rameta, Mieszko, czy Starostwo, a z drugiej setki anonimowych prywatnych osób, którzy pokazali jak ważne są dla nich takie wartości jak empatia, współczucie i solidarność. Jak wielkie emocje, ile wzruszenia może przynieść szlachetna paczka pokazują proste historie prostych ludzi, którzy zostali obdarowani niespodziewanym dobrem.
– Przed samym finałem w ubiegłym roku znalazł się mężczyzna, który powiedział, że załatwił opał dla jednej z potrzebujących rodzin w jednej z bardziej odległych dzielnic Raciborza. 8 ton mułu. To był już grudzień. Piątek wieczorem. Wieczerzało. Mieliśmy załatwiony transport tylko na ten jeden dzień. Przyjechaliśmy do tej rodziny prawie o zmroku. To była 3 osobowa rodzina, w której dwie osoby są niepełnosprawne. Ojciec, z niedowładem kuśtykał obok przyczepy z węglem. Kompletnie nie wiedział, co ma robić. Nie wiedział, czy pomóc przy rozładunku, czy może raczej pokierować pojazdem. Koniec końców jeszcze nasz pojazd się zakopał i trzeba było wezwać traktor, żeby nas wyciągnąć z tej pułapki. Ale radość tych ludzi była nie do wyobrażenia. Nie można sobie nawet imaginować jak wielką ulgę czuje człowiek, który wie, że przez zimę nie będzie mu zimno. Te 8 ton mułu dla tych ludzi to była prawdziwa gwiazdka z nieba. – opowiada nam jedną z historii pozostawionych przez szlachetną paczkę Anna Cieśla. To jedna z wielu takich historii. Za każdą stoi konkretny człowiek, konkretna twarz, konkretny los.
Schemat działań wykonywanych w ramach szlachetnej paczki jest stosunkowo prosty. Przebiegają one w kilku fazach. W pierwszym etapie poszukiwani są wolontariusze. Wolontariusze następnie poszukują rodzin (lub samotnych osób), które wymagają pomocy. Sporządzają „portret” ich sytuacji oraz rysują przed ewentualnymi darczyńcami potrzeby, które powinny zostać zaspokojone. Następnie opis tych rodzin jest wprowadzany do elektronicznego systemu. Z uwagi na ochronę danych osobowych zmieniane są adresy, a często również nawet imiona członków rodzin, które potrzebują pomocy. W kolejnym etapie darczyńcy przyporządkowują dary do konkretnych rodzin. Na końcu (w grudniu, bo wówczas akcja ma finał) następuje fizyczne przekazanie darów. Najczęściej odbywa się ono w jakimś magazynie, bo trzeba naprawdę dużo miejsca, by zmieścić w nim wszystkie owoce dobra, które płyną z ludzkiego serca.
Leszek Iwulski