Gdy karą była śmierć… losy Anny Borek z Godowa (cz. 1)

6
403
hitlerowcy-rozstrzelanie-1.jpg

W 1945 roku większość Niemców przestała już wierzyć nawet w Wunderwaffe. Położenie wojsk było beznadziejne.

 

Kolejny wiosenny poranek roku 1945 był równie mroźny i nieprzyjemny jak poprzednie. Zimno było dokuczliwe. Większość Niemców przestała już wierzyć nawet w Wunderwaffe, którą obiecywał Führer. Położenie wojsk było beznadziejne. Jednak porządek dnia w cieszyńskim więzieniu pozostawał nadal niezakłócony. Dozorca Wiktor Pochaba, jak co dzień, odpowiadał za centralne ogrzewanie i warsztaty. Ten niemłody 60-letni cieszynianin przez cały okres pracy w więzieniu nie zetknął się bezpośrednio z egzekucją więźnia. Zresztą w czasie dokonywania straceń obowiązywał ścisły zakaz opuszczania budynków. Wychodził tylko doprowadzający więźnia, który oddawał go w ręce wykonawcom wyroku. Tym razem Pochaba machinalnie wyjrzał przez okno warsztatów mechanicznych na dziedziniec. Czterech policjantów kogoś prowadziło, chyba kobietę. Niedługo potem rozległ się huk wystrzałów, zapadła cisza.

 

Dzień wcześniej, 17 marca 1945 roku, ksiądz Teodor Lichota nagle musiał odłożyć swoje plany, został pilnie wezwany do więzienia w Cieszynie. Miał dokonać spowiedzi generalnej i udzielić ostatnich sakramentów. Kolejny wyrok śmierci miał być wykonany nazajutrz o świcie, co też się stało, bo nic nie uratowało życia Anny Borek, na co dzień mieszkanki Godowa koło Wodzisławia Śląskiego. Ksiądz Lichota był ostatnią osobą, z którą spotkała się oczekująca na wykonanie wyroku. Wśród szlochów i płaczu kobiety duchowny próbował podnieść na duchu i dokonał pojednania z Bogiem. Kapłana ujęła głęboka wiara, z jaką przyjęła wiatyk oraz okazywany ogromny żal, który przemawiał przez kobietę, która czuła, że „za nic miała być zamordowana”. Jej historia była poruszająca i wstrząsająca, szokowała małostkowość i zajadłość niemieckiej prześladowczyni oraz niepowstrzymana machina zbrodni i to wobec rychłego kresu III Rzeszy…

 

Do małego Godowa w listopadzie 1944 przybyła z głębi Rzeszy Else Kreisgauer (lub Kreichgauer), była pielęgniarką i działaczką NSDAP. Zamieszkała wówczas u rodziny Borków, w samodzielnym mieszkaniu w domu należącym do Anny Borek, a pracowała w podległej NSDAP „Stacji Opieki nad Dzieckiem”. Wraz z nadchodzącym frontem sytuacja stawała się coraz bardziej nerwowa, zbliżała się Armia Czerwona. W styczniu 1945 wydawało się, że nic nie zatrzyma radzieckiego walca, Elsa Kreisgauer spakowała swoje rzeczy: dwie skrzynie książek partyjnych i inne propagandowe materiały oraz rzeczy osobiste, klucze do mieszkania oddała właścicielce. Gdy Niemka uciekła Anna Borek mieszkanie otworzyła i nazistowskie publikacje spaliła w piecu. Niespodziewanie linia frontu zatrzymała się na dłużej i hitlerowska pielęgniarka po dwóch tygodniach zjawiła się ponownie w domu Borków. Nie znalazła swoich rzeczy, o czym doniosła miejscowym żandarmom oskarżając gospodynię o rabunek wojenny – Plünderung i zniszczenie materiałów partyjnych. Borek aresztowano, przesłuchano i w lutym 1945 odesłano do Cieszyna. Tam stanęła przed wojskowym sądem doraźnym III Rzeszy, który nie okazał litości i skazał ją na karę śmierci. Wyroku miała oczekiwać w nieodległym cieszyńskim więzieniu…

 

W kilka dni po wydaniu swej gospodyni Kreisgauer opowiedziała o tym zdarzeniu swojej znajomej z Godowa Franciszce Kubicy, którą odwiedziła, gdy ta była chora. Powiedziała jej, że przed dwoma dniami kazała aresztować, jak się wyraziła „tą polską świnię”, za zniszczenie materiałów NSDAP. Franciszka Kubica była kompletnie zaskoczona, była dobrą znajomą Borkowej i nie uwierzyła w to, co usłyszała od pielęgniarki. Dowiedziała się także, że ta zwróciła się do Gestapo, by przewieźć aresztowaną do Cieszyna i była przekonana, że Annę Borek czeka za to, czego się dopuściła, kara śmierci. Na tym w zasadzie rozmowa się zakończyła, Kubica nie miała odwagi pytać o cokolwiek więcej, pielęgniarka udała się do pracy, do domu „Opieki nad Dzieckiem”. Czas panowania hitlerowców dobiegał końca, tym razem nic nie mogło zatrzymać frontu.

 

1 maja 1945 Godów znalazł się w rękach czerwonoarmistów. W tej części Europy zwycięzcą okazał się Związek Sowiecki, który rozpoczął wprowadzanie swoich porządków. Rozpoczęto represje i prześladowania. Niedawni nadludzie, panowie życia i śmierci mieli odpowiedzieć za swoje zbrodnie. Powołano instytucje mające osądzić zbrodniarzy, ale tylko tych spod znaku swastyki, a i z tym, jak się okazało miało być różnie. Syn zamordowanej Henryk Borek znalazł się w Niemczech i rozpoczął poszukiwania zabójczyni swej matki.

 

 

Beno Benczew

/publ.a/