Damska torebka na warsztat

1
317
torebki_drewniane.jpg
Młotek, szlifierka i piła. To narzędzia pracy projektantki torebek, Karoliny Bytnar.
 
– Zaczynam pracę od ciężkiego sprzętu stolarskiego – mówi Karolina Bytnar. – W ruch idą młotki szlifierki, piły do drewna, brzeszczoty, śrubki, wkrętarki, słowem wióry się sypią, a ja jestem w siódmym niebie – opowiada świeżo upieczona absolwentka gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości na wydziale wzornictwa. Karolina Bytnar jest właścicielką firmy Kolokaina i to w jej domowej pracowni, i spod jej rąk wychodzą jedyne w swoim rodzaju damskie, drewniane torebki. Są jak dzieła sztuki – misternie  wykonane, niepowtarzalne, robione w jednym egzemplarzu na zamówienie, z wyszywaną dedykacją lub inicjałami właściciela, każda w innym stylu. Awangardowe listonoszki z ludowymi nadrukami czy eleganckie kopertówki na szykownym złotym łańcuszku jak od Coco Chanel. Ich bazą materiałową jest cieniutki i plastyczny fornir, wyglądający i pachnący jak naturalne drewno, z widocznymi słojami. Wbrew pozorom torebki nie są ciężkie, ich boki wykonane są ze sklejki, a reszta obudowy zgrabnych i kobiecych skrzyneczek to wspomniany fornir.
 
 Jak Karolina Bytnar wpadła na pomysł stworzenia oryginalnego wzoru?
 
– Zadecydował przypadek, gdy rok temu koleżanka, też projektantka, namówiła mnie na wyjazd na targi młodych projektantów Swap Party w Katowicach. Miałyśmy niewiele czasu na przygotowanie produktu, a ja w dodatku nie miałam pomysłu na projekt ani materiał do jego wykonania. Zaczęłam intensywnie szukać natchnienia w różnych sklepach budowlanych, papierniczych, aż wpadłam na pomysł, że wykorzystam skrzynki do dekupażu i to właśnie z nich powstały pierwsze modele torebek – tłumaczy Karolina Bytnar.
 
Tak zaczęła się historia drewnianej torebki. 
 
Potem wiadomość o tym, że w Kędzierzynie-Koźlu mieszka jedyna w Polsce, a może i na całym świecie projektantka drewnianych torebek szybko obiegła media. Do drzwi młodej projektantki zapukała TVP Opole, Teleexpress i telewizyjna Dwójka z propozycją wzięcia udziału w programie ''Pytanie na śniadanie''. – To było w zeszłym roku, tuż przed świętami, więc po projekcji nagrań miałam pełne ręce roboty, bo zamówienia sypały się jedno za drugim – opowiada Karolina. – Nie było łatwo, bo na każdorazowe wykonanie torebki potrzeba średnio dwa tygodnie. – To długa i żmudna praca, drewno musi być zaimpregnowane, materiał musi wyschnąć – tłumaczy projektantka.  
 
Inspiracji i materiału do tworzenia swoich projektów szuka przeważnie w second handach, wybiera używane torebki, paski, wykorzystuje ich okucia, czyli wszystkie zapięcia, sprzączki, kółeczka, dając im, jak mówi drugie życie. Taką szansę dostają też używane skórzane kurtki, chusty czy makatki ścienne z ludowymi i etnicznymi motywami, którymi wykańcza zarówno wierzch torebki, jak i jej wnętrze. Torebki zwykle wykonywane są na zamówienie, więc jeśli ktoś jest miłośnikiem zwierząt, projektantka wzbogaca wygląd jego torebki nadrukami z ich podobizną. Warto dodać, że dzięki temu, że materiał na torebki projektantka czerpie częściowo z odzysku, daje przyszłym właścicielkom pewność, że są one ekologiczne. – Ostatnio wpadłam na pomysł, by rączki torebek miały kształty zwierząt – mówi Karolina Bytnar. – Do wykonania tych dodatków używam drukarki 3D – dodaje. Efekt końcowy wykonania torebki na przykład z rączką – koniem czy kotem jest imponujący, dlatego nie dziwi fakt, że ich przyszłe właścicielki są w stanie zapłacić za gotową torebkę w granicach od 250 do 300 złotych. Jednak, każdy miłośnik ręcznej roboty wie, że to nie jest wygórowana cena. Na razie projektantka zawiesiła swoją firmową działalność ze względu na to, że przygotowuje się do egzaminów na Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu, ale zapewnia, że pomysłów na nowe projekty torebek przybywa i nadal będzie je projektować. Zapowiada też, że tym razem na warsztat pójdą takie materiały jak papier, karton, korek i kora drewniana.
 
 
Katarzyna Solarz
 
Fot. Katarzyna Solarz