Z 7 na 8 lipca 1997 roku rozpoczęła się w Raciborzu wielka powódź, która w następnych dniach ogarnęła miasta i wioski wzdłuż Odry. Tragiczne żniwo to między innymi 55 ofiar śmiertelnych w całej Polsce. W naszym mieście i powiecie na szczęście nikt nie zginął.
Niezwykła ofiarność Raciborzan
8 lipca postanowiliśmy z synem Markiem włączyć się do akcji ratunkowej. Na dach samochodu osobowego założyliśmy cztery specjalne głośniki podłączone do wzmacniacza z mikrofonem. Dotychczas sprzęt ten służył do fonoreklamy ulicznej . Głos nadawany z samochodu przez megafony docierał na dużą odległość. Zgłosiliśmy się do sztabu akcji powodziowej w świetlicy Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowoczesna” przy ul. Wileńskiej. Od prezydenta Markowiaka dowiedzieliśmy się iż w Szkole Podstawowej Nr 15, gdzie zwożono śmigłowcami i pontonami powodzian z dachów zalanych budynków, jest potrzebna natychmiast żywność oraz koce, śpiwory i odzież. Z zewnątrz nie dotarła jeszcze żadna pomoc. Poprosiliśmy kierowców „Żuka” i „Nysy” czekających przy ul. Wileńskiej na dyspozycje. Taką kawalkadą pojechaliśmy na osiedle „Hetmańskie” przy ul Starowiejskiej. Kiedy wjechaliśmy na osiedlowy plac zabaw zobaczyliśmy zupełnie inny świat. Ludzie opalali się na balkonach, siedzieli beztrosko na ławkach pod blokami. Kiedy przez megafony poinformowałem ich o tym co dzieje się 1000 metrów dalej, woda sięga do ul. Łąkowej a powodzianie w szkole potrzebują pomocy materialnej i żywności, w ciągu 15 minut ustawiły się kolejki ludzi z pełnymi reklamówkami. Szybko zapełniły się obydwa samochody. Ludzie prosili aby jeszcze raz przyjechać na osiedle. Nie potrafiłem ukryć wzruszenia i łez. Byłem zdziwiony taką reakcją mieszkańców Raciborza. Kiedy przyjechaliśmy z tymi darami do SP. nr 15 mile zaskoczony był również Mirosław Lenk. kierujący ofiarnie akcją pomocową w tym obiekcie. Po rozładowaniu pojechaliśmy jeszcze z podobnym apelem na osiedle przy ul. Żorskiej i Pomnikowej. Reakcja mieszkańców była również natychmiastowa i ofiarna. Na drugi dzień 9 lipca jeździliśmy w pobliże zalanych terenów przekazując powodzianom różne komunikaty ze sztabu akcji ratunkowej. Informacje przekazywane nieustannie przez Radio Vanessa nie docierały do wszystkich poszkodowanych, ponieważ nie mieli dostępu do radioodbiorników albo wyczerpały się im już baterie.
Akcja pod Urzędem Skarbowym
Pod wieczór w naszym sibi-radiu usłyszeliśmy głos ratowników WOPR, proszących o pomoc w akcji dostarczania żywności do budynków przy ul.Głowackiego, Drzymały i Sejmowej. Szybko pojechaliśmy do tego miejsca. Woda sięgała do budynku pod Urzędem Skarbowym. Sporo gapiów i ich samochody blokowały dostęp do obrzeża wielkiej wody. Na prośbę przez megafony, ludzie natychmiast odsunęli się i odjechali samochodami. Po skontaktowaniu się z młodymi ratownikami na pontonach, pojechalismy do S.P. 15. Panie w kuchni stołówki szybko przygotowały paczki, między innymi z chlebem i mlekiem dla dzieci. Wróciliśmy z samochodem dostawczym na miejsce akcji pod Urząd Skarbowy .Na naszą prośbę pojechał z nami samochód straży pożarnej z reflektorami aby od strony baszty oświetlić teren, ponieważ zbliżał się zmierzch. Zapowiedź przez megafony o przywiezionej żywności została przyjęta oklaskami przez stojących na balkonach mieszkańców zatopionych budynków. Ratownicy WOPR na trzech małych pontonach uwijali się niezwykle ofiarnie, ryzykując zdrowiem i życiem. Żywność przekazywali z pontonów na balkony a sami mieszkańcy donosili już paczki na wyższe kondygnacje. Najtrudniej było dostarczyć żywność do długiego budynku przy ul Podwale, gdzie balkony znajdowały się pod wodą. Ale i z tym poradziliśmy sobie. Ratownicy dostali się do budynku przy ul. Głowackiego, rozbili kłódki z włazów na dach i w ten sposób przeszli do sąsiedniego bloku. Dwójka ratowników mimo zapadających ciemności zaryzykowała, zawożąc pontonem żywność nawet do bloków przy ul. Sejmowej. Najtrudniej było pokonać silne zawirowania wody na skrzyżowaniu ul.Drzymały z ul. Głowackiego.
Ratunku ! Człowiek tonie!
Około godz. 24,00 zakończyliśmy akcję dostarczania żywności do bloków poniżej Urzędu Skarbowego. Ratownicy WOPR , zmoczeni, zmęczeni załadowali pontony na samochód dostawczy i odjechali na posiłek do Szkoły Podstawowej Nr 15. Razem z synem pozostaliśmy jeszcze na miejscu. Przed nami panowały zupełne ciemności w których można było dostrzec olbrzymią taflę wody z której wyłaniały się zabudowania. Za niektórymi oknami paliły się świece. Był to straszny widok. Przez megafony kilka razy zapytaliśmy mieszkańców czy potrzebują jakieś pomocy a szczególnie medycznej. Nie było żadnej odpowiedzi z okien i balkonów. Około godz. 1,00 w nocy postanowiliśmy wsiąść do samochodu i odjechać z tego miejsca. Niemal w ostatniej chwili Marek zauważył daleko w ciemnościach jakieś poruszane światełko latarki. Wyłączyliśmy silnik samochodu. Wtedy usłyszeliśmy wołanie kobiecego głosu: ratunku, człowiek tonie! Przez Megafony zapytaliśmy gdzie? Okazało się, iż o pomoc wołała pani z balkonu nad dawnym sklepem spożywczym obok zakładu fotograficznego w pobliżu skrzyżowania ul. Drzymały z ul. Mickiewicza. Szybko, jak najbliższą trasą, na skróty pędziliśmy do szkoły nr 15 po ratowników. Na szczęście jeszcze byli na miejscu. Błyskawicznie załadowali ponton na samochód i razem jechaliśmy na ul. Mickiewicza. Asekurował nas wóz policyjny który przedtem ścigał nas za jazdę na skróty. Podjechaliśmy pod pomnik J.von Eichendorffa. Razem z ratownikami na ponton wsiedli też policjanci.Gdy podpłynęli pod budynek okazało się , iż na okratowaniu okna sklepu spożywczo-monopolowego wisiał krańcowo wyczerpany mężczyzna. Z wody wystawała jedynie jego głowa. Po zdjęciu go z krat policjanci założyli mu kajdanki i zabrali na komisariat. Mogliśmy się domyśleć w jaki celu ten niedoszły topielec tam się znalazł. A my przeżywaliśmy ogromną satysfakcję z uratowania człowieka. Potem media podały , iż na szczęście w Raciborzu nie było żadnych ofiar ludzkich.
zobacz zdjęcia >>> http://www.raciborz.com.pl/fotorelacja6869.html
/publ.d/