Nie tak dawno, bo w sierpniu br. roku, komisja rewizyjna rady powiatu rozpatrywała skargę na dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy. W największym skrócie – jeden z petentów zarzucił szefowi PUP lekceważące traktowanie polegające na niedotrzymaniu wyznaczonego wcześniej terminu spotkania. Skargę uznano wówczas za bezzasadną, niemniej komisja przekazała do PUP kilka sugestii odnośnie tego, jak mają wyglądać kontakty urzędników z petentami.
Minęły zaledwie cztery miesiące, a radny Dawid Wacławczyk znów ma coś "pośredniakowi" do zarzucenia. Na sesji rady powiatu opisał następujące zdarzenie: jedna z kobiet stawiła się w PUP w wyznaczonym terminie, wzięła numerek i odczekała godzinę na przyjęcie. Gdy już weszła, okazało się, że doradca zawodowy jest na zwolnieniu lekarskim.
Jak stwierdził Wacławczyk, to nic złego, że ktoś jest chory. Ale jak bierze się od petentów numery telefonów, to w takiej sytuacji można zadzwonić i poinformować o zmianie terminu. – Bezrobotny to nie jest obywatel drugiej kategorii, nie może być traktowany inaczej niż każdy inny petent – podsumował.
Starosta w odpowiedzi obiecał, iż jeszcze raz zwróci się do dyrekcji PUP z uwagami wypracowanymi poprzednio przez komisję rewizyjną.
/ps/