W Liceum Ogólnokształcącym im. Noblistów Polskich w Rydułtowach pracuje Mirosława Dyka-Płonka jako nauczycielka języka angielskiego. Jest autorką i orędowniczką wielu międzynarodowych projektów – zarówno przeprowadzanych online, jak i pozwalających jej uczniom podróżować po świecie. Pomimo niemałych osiągnięć, ujmuje skromnością.
GI: Przygotowując się do rozmowy, zapoznałem się z listą certyfikatów i wyróżnień, które posiada Pani w CV. Jest tego naprawdę sporo! Zaciekawił mnie najbardziej certyfikat Komisji Europejskiej "European Language Label"…
M.D.-P.: Wszystko zaczęło od eTwinningu (red. eTwinning to społeczność szkolna, gromadząca szkoły i przedszkola z całej Europy – i nie tylko – współpracująca za pomocą mediów elektronicznych). Mówiąc dokładniej, od projektu, który miał promować bezpieczeństwo młodzieży w internecie. Nasz projekt został wyróżniony Krajową i Europejską Odznaką Jakości eTwinning. Wtedy pojawiła się możliwość udziału w konkursie ELL, w którym biorą udział zarówno instytucje, jak i pojedyncze osoby. Wysłałam zgłoszenie, jako że jednym z priorytetów rywalizacji w 2012 roku było właśnie promowanie bezpieczeństwa w internecie. I zostałam laureatką! Zupełnie nieświadoma rangi konkursu i możliwości wygranej. Potem była wielka Gala, z udziałem członków Komisji Europejskiej, FRSE, MEN-u i innych zacnych gości, gratulujących prestiżowego Znaku Innowacyjności w Nauczaniu Języków Obcych i… notebook Samsung Galaxy jako nagroda. Wtedy chyba na dobre zaczęła się moja przygoda z tabletami…
GI: Czy właśnie wtedy w Pani głowie pojawił się pomysł na innowacyjny projekt „Klasa z tabletem”?
M.D.-P.: Nie… No wie pan, pomysł to sobie można mieć, ale potrzeba też sprzętu! Mieliśmy w klasie magnetowid, telewizor, odtwarzacz DVD, jeden laptop. Zaczęłam się "bawić” super-tabletem, robiłam kursy internetowe, szukałam możliwości wykorzystania smartfonów w nauczaniu. Pomagali mi też uczniowie. Tworzyliśmy materiały promujące realizowane w tym czasie projekty międzynarodowe, poznawaliśmy nowe możliwości technologiczne. Zawsze znalazł się uczeń, który lepiej ode mnie ogarniał sprawę od strony technicznej…W kolejnym roku otrzymaliśmy nagrodę finansową za I miejsce w konkursie "Nasz projekt eTwinning". Ta właśnie nagroda, pomoc Organu Prowadzącego oraz życzliwość Dyrektora LO i nauczyciela-informatyka pozwoliły stworzyć podstawę do uruchomienia "tabletowej klasy".
GI: Ten projekt to Safetiquette, tak?
M.D.-P.: Tak, dokładnie. Od angielskiej nazwy tego, co nazywamy netykietą. (red. Netykieta to zbiór zasad przyzwoitego zachowania w internecie, swoista etykieta obowiązująca w sieci). To stworzone dla potrzeb projektu nowe słówko "safetiquette" można przetłumaczyć więc jako "bilet do bezpieczeństwa i kultury w internecie".
GI: Zauważyłem, że użyła Pani wcześniej sformułowań typu „uczyliśmy się wspólnie”, „poznawaliśmy”, „tworzyliśmy”…Wynika z tego, że ma Pani wielką wiarę w swoich uczniów, a także traktuje ich Pani poniekąd jako równych sobie. To nie mieści się w kanonie nauczyciela – autorytetu , którego należy słuchać niczym wyroczni. Kanonu, który pamiętam jako obowiązujący za moich czasów szkolnych…
M.D.-P.: To naturalne, że uczniowie się uczą od nauczyciela, ale ja też codziennie uczę się od nich! Świat się zmienia, szkoła musi iść z duchem czasu. Nie jest już miejscem pobierania nauki. Powinna stać się ośrodkiem edukacyjno-społecznych spotkań! Świadectwem nasz program Comenius, Polsko-Litewski Program Wymiany Młodzieży, akcja Amnesty International, spotkania międzypokoleniowe "Geneations&School", ostatni międzynarodowy projekt z okazji „Walentynek”. Wymiany uczniów, w których bierzemy udział…Robimy je po to, żeby się czegoś nauczyć, doświadczyć nowych rzeczy, zrozumieć współczesny świat. Język obcy jest środkiem, nie celem.
GI: Można powiedzieć, że młodzież za sprawą Pani metod nauczania, prócz efektywnej nauki angielskiego, dostaje jakąś wartość dodaną. Wyrasta na otwartych, świadomych, nowoczesnych Europejczyków, którzy potrafią się umiejętnie poruszać w świecie. W świecie, który stał się dziś przecież globalną wioską…
M.D.-P.: Tak najprościej – cała moja "dodatkowa" działalność wynika też z tego, że ja się nie lubię nudzić. Nie ma gorszej sytuacji, niż ta, w której nauczyciel i uczeń przychodzi znudzony na lekcje. Warto czasem sobie uatrakcyjniać te spotkania.
GI: Jestem naprawdę pod wrażeniem Pani podejścia! Zainteresowały mnie też publikowane przez Panią materiały audiowizualne. Natrafiłem na projektowy kanał LO w serwisie YouTube, gdzie moją uwagę przykuły szczególnie filmiki z żywiołowym, wspólnym z uczniami, tańcem podczas jednego z międzynarodowych spotkań…Biła z nich prawdziwa energia i charyzma. Proszę powiedzieć czy to się da wypracować, czy trzeba się z tym urodzić?
M.D.-P.: Oj, zamiłowanie do tańca, które pan dostrzegł, na pewno wynika z czasów szkolnych i studenckich. Przez kilka dobrych lat tańczyłam w Studenckim Zespole Pieśni i Tańca "Katowice". Podróżując, poznawałam świat, uczyłam się języka i czerpałam z tego prawdziwą frajdę! W czasach PRL-u nie było to ogólnie dostępne doświadczenie. Może dlatego teraz bardzo się cieszę, gdy moi uczniowie i absolwenci korzystają z możliwości, jakie daje nam życie w kraju bez granic. Odnośnie charyzmy, czy też miłości do mojego zawodu, to geny chyba. Pochodzę z nauczycielskiej rodziny-dziadek, babcia, mama, ciocia-wszyscy lubili uczyć i podejmować dodatkowe zadania w pracy z dziećmi i młodzieżą.
GI: Kiedy kontaktowałem się z Panią w sprawie wywiadu usłyszałem, że Pani koleżanka z Superbelfrów (red. Mirosława Dyka – Płonka aktywnie działa w grupie nauczycieli z całej Polski, którzy nie boją się zastosowania innowacyjnych metod nauczania, przede wszystkim szeroko pojętej technologii informacyjnej. Grupa składa się z czynnych zawodowo nauczycieli, trenerów i edukatorów stosujących technologie TIK w codziennej praktyce nauczania na różnych etapach i poziomach edukacji) jest nominowana do nagrody Global Teacher Prize, gdzie wygraną jest okrągły milion dolarów! Proszę przybliżyć czytelnikom, czym jest ów konkurs i koniecznie powiedzieć coś więcej na temat tej niebagatelnej nagrody…
M.D.-P.: Tak, milion dolarów to rzeczywiście prawda. Jola Okuniewska – gospodyni chyba pierwszej "tabletowej klasy" jest jedyną Polką w gronie 50 nauczycieli z całego świata. Odnośnie samego konkursu powiem tak: o ile tytuł Eduinspiratora, do którego zostałam nominowana (red. Pisaliśmy o osiągnięciu Mirosławy Dyki – Płonki na stronie GazetaInformator.pl http://gazetainformator.pl/wodzislaw/artykul/nauczycielka-z-rydu%C5%82t%C3%B3w-nominowana-do-tytu%C5%82u-eduinspirator-2015) nazywany jest „Noblem” w dziedzinie edukacji, o tyle GTP to prawdziwy „Oscar”! Jestem dumna, że Polka znalazła się w tak doborowym gronie nauczycieli.
GI: Rozmawialiśmy przez okrągła godzinę, minęła mi naprawdę w mgnieniu oka. Opowiada Pani tak ciekawie, że zapewne moglibyśmy jeszcze tak drugie tyle…Zapytam na koniec o najbliższe plany, marzenia, cele, które Pani przed sobą stawia…
M.D.-P.: Najbliższa przyszłość w klasie to przede wszystkim mini-projekty, takie jak chociażby ten najnowszy – stworzone przez moich uczniów światowe wirtualne walentynki , wysłane dziś do Grecji i Stanów Zjednoczonych. Chcę kontynuować akcję pisania listów Amnesty International, program InstaLing, inne małe cegiełki promujące naukę on-line. I tworzenie z uczniami naszych autorskich materiałów edukacyjnych. Moja pierwszoklasistka przygotowuje właśnie interaktywny konkurs wiedzy o Harry Potterze dla gimnazjalistów. Zostanie przeprowadzony w androidowej aplikacji Kahoot. Najważniejsze dla mnie teraz są projekty, które robi się w klasie i wysyła w świat. Udział w nich biorą wszyscy uczniowie – nie tylko ci ponadprzeciętni. I to jest najbardziej satysfakcjonujące! A marzenie? Niech będzie, jak jest – niech praca z młodzieżą mnie nigdy nie znudzi, nie zmęczy, nie rozczaruje…
GI: Niech to pozostanie puentą. Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Jarosław Kosowski
Fot. Anna Łapka
Gazeta Informator Nr 206 /marzec 2016/