Co kilka lat w Kędzierzynie – Koźlu wybucha bomba – przekroczenie norm zanieczyszczenia powietrza toksycznymi związkami. Miasto przoduje wśród najbardziej zanieczyszczonych miejsc w Polsce (w rankingu WHO znajduje się na 33 miejscu), bo co najmniej od kilkudziesięciu lat truje nas lokalny przemysł. Władze miasta dwoją się i troją, jak pokazać mieszkańcom, że robią wiele w kierunku poprawy stanu powietrza i zachęcają, by włączyć się w ich działania. Między innymi dlatego miasto promuje się jako eKKologiczne. W ostatnich latach modne są działania proekologiczne związane z uświadamianiem społeczeństwu, że jest współodpowiedzialne za jakość powietrza w swoim regionie. W Kędzierzynie – Koźlu, który chemią stoi uświadamia się nie prezesów firm odpowiedzialnych za zanieczyszczenia, ale zwykłych mieszkańców. Urzędnicy zwracają uwagę, że powodem nadmiernego zapylenie miasta i przekroczenia stężenia pyłów są przede wszystkim spaliny z pieców węglowych. Dlatego powszechną praktyką jest namawianie mieszkańców, by domy jednorodzinne i mieszkania, których lokatorzy korzystają z takiego ogrzewania podłączać do miejskiej sieci ciepłowniczej. Wśród proponowanych rozwiązań, dotyczących poprawy jakości powietrza są też finansowa pomoc w zakupie i montażu urządzeń wykorzystujących energię ze źródeł odnawialnych, modernizacja instalacji centralnego ogrzewania w budynkach administrowanych przez MZBK, przebudowa systemu miejskiego oświetlenia wykorzystująca oszczędne źródła energii oraz poprawa efektywności energetycznej obiektów publicznych. Władze miasta chwalą się, że stale organizują kampanie społeczne, konkursy oraz projekty edukacyjne, służące propagowaniu ekologicznego postępowania w życiu codziennym.
– Służby porządkowe reagują na każdą informację o zanieczyszczaniu środowiska bądź powietrza. W pierwszym półroczu tego roku strażnicy miejscy interweniowali łącznie w 93 przypadkach związanych ze spalaniem śmieci – zapewnia Jarosław Jurkowski z kozielskiego magistratu.
Zespół powołany przez Nowosielską skupił się głównie na problemie społecznej edukacji.
– Na ostatnim spotkaniu była burza mózgów, bo każdy z członków zespołu przedstawiał swoje plany i zarysy pomysłów, jakie działania należałoby podjąć, aby poprawić stan powietrza w naszym mieście – mówi radny Ryszard Masalski powołany w skład zespołu. – Dominował pogląd, że należy całkowicie zlikwidować problem opalania węglem przez różnego rodzaju piece, kominki i inne urządzenia cieplne, które są głównym źródłem niskiej emisji i uwalniania do atmosfery substancji toksycznych.
Masalski sam przyznaje, że pomysły komisji nie są odkrywcze. – Nowością jest moja propozycją, która koncentruje się na tym, by przekonać mieszkańców Kędzierzyna – Koźla, by przesiedli się z samochodów osobowych do komunikacji miejskiej i na rowery, przynajmniej w obrębie gminy. Mówię o tym dlatego, że mieszkańców naszego miasta ubywa, a liczba samochodów rośnie. Jeżeli rośnie liczba samochodów, to znaczy, że ilość spalin do atmosfery wzrasta, a to też są toksyczne związki, które emitowane do powietrza, którym oddychamy zanieczyszczają je i wpływają na nasze zdrowie. Mój pomysł oczywiście nie polega na zmuszaniu mieszkańców ale na zachęcaniu ich, a to opłaca się również ekonomicznie.
Masalski na własny użytek przeprowadził taką ekonomiczną symulację. Wyszło mu, że gdyby 70% mieszkańców przesiadło się z prywatnych samochodów do autobusów wystarczyłoby zapłacić 40 złotych miesięcznie i wówczas można by korzystać z komunikacji miejskiej przez cały miesiąc, ze wszystkich linii. Zdaniem radnego z ekonomicznego punktu widzenia to się opłaca, a miasto byłoby do przodu bo, jak twierdzi nie musiałoby dopłacać do MZK 8 mln. złotych rocznie, a zaoszczędzone pieniądze wydać na działania poprawiające jakość powietrza.
– Jeśli uwolnić te 8 mln złotych, to za uzyskane środki można by ponieść koszty rekultywacji gruntów skażonych przed laty przez zakłady chemiczne na terenie Blachowni i Azot, ponieważ jednym ze źródeł zatruwania naszego miasta są nie tyle istniejące chemiczne instalacje produkcyjne, ale olbrzymie tereny zdegradowane. Od lat 30 do 90 ubiegłego stulecia, od kiedy prowadzono tu produkcję chemiczną cysterny i zbiorniki często się rozlewały, były pęknięcia na przewodach, nieszczelności. Nie wiem, czy są to tysiące, czy miliony ton, ale ogromna ilość węglowodorów wsiąkło w ziemię na terenie byłych zakładów chemicznych Blachownia i na terenach Zakładów Azotowych Kędzierzyn-Koźle. Teraz, choć produkcja trwa, to szczelność tych instalacji jest pewna na 99% i w zasadzie w ziemię już nic nie wsiąka, natomiast ziemia nasiąknięta węglowodorami oddaje je poprzez parowanie. Dlatego m.in. stan naszego powietrza jest zły, gdyż nowych emisji z zakładów produkcyjnych nie ma, natomiast ziemia jest tak skażona, że paruje i oddaje węglowodory do powietrza.
Jeśli chodzi o problem wykrycia, kto jest odpowiedzialny za chwilowe, wysokie skoki stężenia benzenu ( tzw. piki, które potrafią wzrosnąć nawet do ponad 200 µg/m3), które mają miejsce zwykle w nocy, zespół nie znalazł na razie rozwiązania.
– Problematyka benzenu też pojawiła się podczas obrad zespołu, ale na dzień dzisiejszy nikt nie ma konkretnego pomysłu, jak zlokalizować źródło pojawiania się tych benzenowych pików. Obecne przepisy i kontrole związane ze szczelnością systemów produkcyjnych są tak restrykcyjne, że do systemu zabezpieczeń wprowadza się zabezpieczenie zabezpieczenia. A więc jest rzeczą bardzo mało prawdopodobną, by była to emisja z istniejących zakładów pracy. Przekroczenia chwilowe, występujące najczęściej nocą nie są problem bieżącej działalności, tylko są skutkiem działalności w latach minionych.
Katarzyna Solarz
Komentarz na gorąco – radny Ryszard Masalski
Problem z zanieczyszczeniem powietrza polega na tym, że przez ponad 100 lat korzystaliśmy z zasobów środowiska bez żadnych ograniczeń. Nasi dziadkowie nie martwili się czym oddychają, bo środowisko było czyste. Dzisiaj my, ich wnukowie mamy ogromny problem ze zdegradowaną przyrodą i zapylonym powietrzem, ale nie stoimy jeszcze pod ścianą, czyli tam gdzie staną dopiero nasze wnuki.