Wiadomość o śmierci Zbigniewa Marszałkowskiego zaskoczyła wszystkich: przecież był w pełni sił, przecież miał plany, przecież w listopadzie miał jechać do Aten…
A tymczasem 28 czerwca 2016 r. w lokalnych mediach pojawiły się jego czarno-białe zdjęcia i smutna informacja o zaplanowanym na 2 lipca pogrzebie.
Zbigniew Marszałkowski urodził się 21 sierpnia 1959 r. i już jako młody człowiek był czynnym sportowcem. Uprawiał pływanie, kulturystykę i przede wszystkim biegi. Brał udział m.in. w biegach na 100 km, udział w Biegu Rzeźnika, Biegu Katorżnika i zawodach triathlonowych IRON MAN. Swoją pasją zarażał innych zachęcając do spróbowania swoich sił w bieganiu, nordic walkingu, turystyce rowerowej i górskiej.
W 2004 r. wraz z przyjaciółmi założył w Wodzisławiu Śl. Klub Sportowy „Forma”, za pośrednictwem którego propagował zdrowy styl życia i przekonywał do uprawiania sportu w każdych okolicznościach. Dzięki niemu takie imprezy jak „Bieg Twardziela”, „Bieg Zakochanych”, „Półmaraton Wodzisławski” czy „Festiwal biegowy o Puchar Starosty” cieszyły się wielką popularnością nie tylko wśród mieszkańców miasta.
– Widać było, że bieganie z niego wprost wypływa, czym wciągał do niego coraz to nowych ludzi. Nie sposób było mu odmówić jak prosił o pomoc w organizowaniu zawodów czy po prostu o wspólne bieganie. Będzie nam wszystkim go bardzo brakowało – wspominał go przyjaciel Tomasz Słupek na łamach wydawanego przez Klub „Biuletynu”.
/kc/
fot. B. Kowalczyk
Wspomnienie
Henryk Szkatuła, skarbnik KS Forma, współzałożyciel Klubu
Zbyszek był osobą pełną energii, miał mnóstwo bardzo dobrych cech. Był niezwykle wytrwały, ciągle stawiał sobie nowe zadania i wyzwania i dzień po dniu dążył do celu. Nawet jeśli się przewrócił, to zaraz wstawał i biegł dalej. Był niezłomny, niezniszczalny.
Żył sportem. Żył bieganiem i chciał, żeby jak najwięcej osób polubiło ten sport, który nie wymaga specjalnego sprzętu i jest stosunkowo mało kontuzyjny. Zbyszek propagował biegi w każdej sytuacji, nie tylko podczas różnych imprez, które inicjował, ale też w luźnych rozmowach, podczas przypadkowych spotkań. Nieraz było tak, że biegaliśmy gdzieś po lesie i spotykaliśmy innego biegacza. Zbyszek od razu się witał, zagajał i wkrótce ten ktoś stawał się członkiem naszego klubu. On po prostu zarażał innych swoją pasją. Był też świetnym organizatorem, był bardzo odpowiedzialny i ludzie wiedzieli, że jak on coś organizuje, to będzie nie tylko dobra rywalizacja, ale też sympatyczna atmosfera. Jego sposób bycia sprawiał, że ludzie zawsze traktowali go jak lidera, on potrafił zintegrować, scalić grupę ludzi, która niedawno w ogóle się nie znała. Ludzie sami się wokół niego gromadzili, chcieli przebywać w jego otoczeniu i iść w kierunku, który on wskazywał.