Jo był ukradziony – prawie 200 stron bolesnej historii

3
173
Promocja książki

Wiezieni, wiezieni, wiezieni
w ostępy gułagów niedźwiedzi
Ojcze, niech Pan da Ci
wieczne odpoczywanie
w grobie wykopanym własnymi rękami
w miejscu…nieznanym

(fragment wiersza Norberta Jonasza Sielskiego)

I cóż powiedzieć więcej? Jak zauważył jeden z gości spotkania w rydułtowskiej bibliotece, można policzyć osoby wywiezione do ZSRR, ale nie da się policzyć zgwałconych kobiet, rozbitych rodzin,  urazów fizycznych i psychicznych. A jednak – warto i trzeba. Inicjatorzy publikacji „Jo był ukradziony. Tragedia Górnośląska. Ziemia Rybnicka” wielokrotnie podkreślali, że trud włożony w realizację tego zadania z pewnością nie był niepotrzebny. Marek Wystyrk, prezes Stowarzyszenia Moje Miasto, które pozyskało fundusze na wydanie książki podkreślał, że „moralnym obowiązkiem każdego z nas jest dbałość o pamięć historyczną”, także , a może zwłaszcza, w wymiarze lokalnym.

Dr Mateusz Sobeczko i dr hab. Kazimierz Miroszewski krótko streścili treść książki, krótko przybliżyli historię Górnego Śląska po zakończeniu działań wojennych w 1945 r. oraz opowiedzieli o kulisach swojej pracy. Głos zabrali także obecni na spotkani politycy oraz goście honorowi – naoczni uczestnicy tamtych wydarzeń i ich dzieci. Ich słowa poruszyły słuchaczy, a wyrazem wdzięczności i szacunku, dla tych, którzy zechcieli podzielić się bolesnymi wspomnieniami, były gorące oklaski i czerwone róże wręczone przez Marka Wystyrka.

– Ta książka nie zamyka trudnego, a nieco zapomnianego tematu. Ona ma być pewnym wstępem do dalszych badań – powiedział Mateusz Sobeczko. A podstawą prac naukowy mogą stać wspomnienia ludzi, którzy jeszcze żyją, a często nie mieli okazji opowiedzieć o tym, co przeżyli. Niezwykłą historię opowiedział na zakończenie spotkania Piotr Skowronek, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego nr 1 w Rydułtowach: „Przyszywana nasza ciotka Ela, została wywieziona ze swoją mamą. Była radosną pogodną osobą, ale o tym wywiezieniu nigdy nie opowiadała. A kiedy dowiedziała się, że osoba, która wydała ją Armii Radzieckiej, jest chora i samotna, to zaopiekowała się nią i towarzyszyła jej w ostatnich dniach życia. Także proszę zobaczyć, jak można wybaczyć. Nie tylko wybaczyć, ale także pomóc w trudnej sytuacji”.

Lektura książki Sobeczki i Miroszewskiego i rozmowy ze świadkami tamtych wydarzeń mogą więc być nie tylko lekcją historii, ale również lekcją człowieczeństwa.

/kc/