Biało-żółte szynobusy wywoływały spore zdziwienie mieszkańców miejscowości, przez które pociąg pasażerski po raz ostatni przejechał kilkanaście, a nawet ponad dwadzieścia lat temu. Na Raciborszczyźnie pojawił się skład pod nazwą Opolskie Zakamarki.
Miłośnikom kolei dobrze są znane imprezy organizowane przez Krzysztofa Waszkiewicza i Ziemowita Czerskiego. Dzięki duetowi „Iwan&Ziemek” można było już przejechać się niedostępnymi na co dzień dla pasażerów liniami w różnych częściach Polski. Tym razem ich pociąg specjalny zawitał w naszym regionie.
Dla prawdziwych pasjonatów przeszkodą nie były ani wysokie ceny (bilet normalny w przedsprzedaży kosztował 220 zł), ani perspektywa kilkunastogodzinnej jazdy pociągiem od wczesnego rana, praktycznie bez przerwy. Liczba chętnych rosła błyskawicznie. Ostatecznie 20 maja na pokładzie dwóch szynobusów Kolei Dolnośląskich znalazło się ok. 170 osób, nie tylko z całej Polski, ale również z Czech, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Większość z nich to stali bywalcy tego typu wydarzeń. Niektórzy wsiedli do pociągu, by „zaliczyć” kolejne linie na kolejowej mapie Polski, inni, by zrobić dobre zdjęcia na tzw. fotostopach. Byli również tacy, dla których była to sentymentalna podróż. Skład Opolskich Zakamarków pojawił się tam, gdzie dawno nie widziano pociągów pasażerskich.
Zakamarki oficjalnie rozpoczęły się na stacji Opole Główne o godz. 5:00. Po przejeździe opolskimi liniami pociąg wyruszył do Raciborza, a następnie wjechał na linię kolejową nr 177 prowadzącą do Baborowa. Racibórz Lokomotywownia, Racibórz Studzienna, Lekartów, Pietrowice Wielkie, Tłustomosty… Od 17 lat nie odjechał stamtąd żaden podróżny. Perony ledwo można dostrzec wśród trawy i chwastów, a budynki stacyjne, te, które nie zostały jeszcze zburzone, są zdewastowane. Tory również są w nie najlepszym stanie – prędkość maksymalna wynosi tam 20 km/h. Jednak nie wiadomo, czy przejazd w ogóle byłby możliwy, gdyby nie działania Towarzystwa Entuzjastów Kolei, które dbało o odcinek od Pietrowice Wielkich do Baborowa, a następnie prywatnej firmy, która niedawno zaczęła z niego korzystać i przewozić towary. Skład zatrzymał się na stacji w Baborowie. Odcinek do Głubczyc jest nieczynny, choć – jak zapewnia TEK – nie ma rzeczy niemożliwych i odkrzacza również ten fragment linii, mając nadzieję, że kiedyś pojawią się na nim pociągi.
Kolejnym celem był Kombinat Rolny w Kietrzu. Potem pociąg wrócił do Raciborza, by znów odwiedzić województwo opolskie – Krapkowice, Prudnik i Nysę oraz udać się dalej, na Dolny Śląsk – do Kamieńca Ząbkowickiego, Wrocławia i Legnicy. Po drodze odbywały się fotostopy, podczas których można było wysiąść i zrobić zdjęcie szynobusów w ciekawym otoczenia. Udział w fotostopach wymaga nieraz akrobatycznych umiejętności. Wspinanie się pod górę czy lawirowanie pomiędzy pokrzywami to drobiazg przy wsiadaniu do pociągu prosto z wąskiego nasypu. Nie obyło się także bez awarii szynobusów, co – jak niektórzy stwierdzili – jest tradycją podczas przejazdów z udziałem pojazdów wyprodukowanych przez firmę PESA.
Biało-żółte pojazdy budziły niemałą sensację wśród mieszkańców miejscowości, przez które przejeżdżał pociąg Opolskich Zakamarków. Młodsi i starsi, spacerujący i pracujący – wszyscy zdziwieni przypatrywali się składowi, wiele osób również nagrywało przejazd. Co chwilę można było również dostrzec ekipy fotografów goniących pociąg samochodami, którzy – aby zrobić dobre zdjęcie – brodzili w rzepaku i wspinali się na bale słomy. Choć i na fotostopach „focistom” nie brakowało fantazji. Niektórzy robili zdjęcia ze słupów czy zniszczonych budynków.
Tuż przed godz. 21:00 pociąg wjechał na stację Wrocław Główny. Osoby, które uczestniczyły w imprezie od początku do końca, pokonały 560 km. Chyba trudno byłoby znaleźć kogoś, kto zakończył ją niezadowolony. Okazja, by pojechać pociągiem pasażerskim do Baborowa czy Kietrza, może się już nigdy nie powtórzyć…
Katarzyna Przypadło