Polaku, jak bardzo potrafisz nienawidzić?

200
469

27. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy miał pokazać, jak bardzo jesteśmy skonsolidowani wokół Wielkiej Sprawy, jaką jest pomoc tym najmniejszym. Jedno tragiczne wydarzenie pokazało, jak jesteśmy podzieleni i jak bardzo potrafimy nienawidzić.

„Spójrzcie, jaka wciąż sprawna,
jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść.”

Tak pisała o jednym z podstawowych, towarzyszących człowiekowi od zarania dziejów uczuć polska wybitna poetka i laureatka nagrody Nobla – Wisława Szymborska. Dwadzieścia sześć lat po publikacji przekaz utworu jest wyjątkowo aktualny, można rzec – przerażająco aktualny. Ostatnie tragiczne wydarzenie pokazały, jak bardzo nienawiść zakorzeniona jest w człowieku. Jak mało potrzebujemy, żeby pluć jadem, bez względu na to, której politycznej stronie kibicujemy.

13 stycznia, w dzień radosny, pełen nadziei, chęci niesienia pomocy, 27-letni Stefan W. otworzył puszkę Pandory. Z puszki tej wylała się czarna, cuchnąca, kleista maź o wyjątkowo prostej recepturze, na którą składają się najgorsze ludzkie uczucia i odruchy, które – nie zapominajmy – są w KAŻDYM z nas. Tą obrzydliwą substancją ubrudziliśmy się wszyscy, bez wyjątku…

Morderca prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, obnażył Polskę. Brutalnie zdarł z niej cieniutki, prześwitujący woal pozorów, którym kraj był otulony. Zamach pokazał dosadnie to, co w sumie było już wiadome od dawna. Mianowicie, jak bardzo podzielone i skłócone jest nasze społeczeństwo, jak bardzo spolaryzowane. Pokazał, że nie umiemy rozmawiać ze sobą, ba, nawet nie chcemy rozmawiać. Bo przecież: „moja racja jest bardziej mojsza niż twojsza i moja jest tylko racja!”

Próbując „na chłodno” spojrzeć na te wydarzenia, to cała sytuacja nie powinna być dla nas szokiem ani zaskoczeniem. Oczywistym było, że w pewnym momencie tej wojny polsko-polskiej, ukrytej pod wymienionym wyżej woalem, komuś stanie się krzywda. Szokiem za to na pewno jest to, w jaki sposób do tego doszło. Wydarzył się jeden z najczarniejszych scenariuszy. Otóż na oczach setek ludzi, w atmosferze miłości, w brutalny sposób zasztyletowano człowieka. Zrealizowała się tragedia, której nikt w całym tym ferworze politycznej walki by się nie spodziewał, a na pewno nie wziąłby za to odpowiedzialności.

Nie żyje człowiek i żadne górnolotnie brzmiące deklaracje z jednej bądź drugiej strony politycznej sceny nie przywrócą mu życia. Mimo że mogą pięknie wyglądać, być wzruszające, to przypomina to wpadkę na szkolnej wycieczce, gdzie nagle wszyscy udają niewiniątka. Po przecież to nie „my”, tylko jacyś mityczni „oni”. Nagle wszyscy zapominają o takim kolorze jak szary. Bo przecież wszystko jest czarno-białe. Albo jesteś z nami, albo cię nienawidzimy.

Ten trend doskonale uwidocznił się w mediach społecznościowych.
„W końcu ktoś się wkurwił i złapał za widły” – 182 lajki (sic!). „Order ma ode mnie” (o nożowniku). „Powinni odstrzelić jeszcze jedną nienażartą, głupią świnię” (o Krystynie Pawłowicz). „Ta wiadomość poprawiła mi samopoczucie na kilka następnych tygodni” (o morderstwie Adamowicza). To tylko kilka przykładowych komentarzy w internecie znalezionych w przeciągu 10 minut. Pisali je ludzi „tacy jak my” – mający rodziny, dzieci, być może pracę w urzędzie.

Niby walczymy z tą nienawiścią. Tylko w jaki sposób, z jakimi efektami? Przez organizowane marsze? Przez zmianę zdjęcia profilowego na fejsie? Przez apelowanie? Naprawdę?! Jesteśmy śmieszni jak Francuzi, którzy malowali kredkami chodnik po zabiciu dwunastu osób w zamachu terrorystycznym. Dopóki nie podejmiemy zdecydowanych działań na rzecz walki z mową nienawiści, takie rzeczy będą się zdarzać… niestety.

Spirala nienawiści została już dawno nakręcona, a po tych tragicznych wydarzeniach nakręca się jeszcze bardziej. Istnieje obawa, że w końcu pęknie. Strach pomyśleć, co będzie wtedy. Kto będzie winny? My czy Oni?

Mirosław Zemann
fot. facebook.com/paweladamowicz