Czary Mary wodzisławskie jary

2
143
01_jary_foto-mniejszy.jpg
Inwestycja miała kosztować 12 milionów zł. Na chwilę obecną kosztuje 26 milionów. 
 
Urząd Miasta w Wodzisławiu Śląskim ma przed sobą bardzo ambitne zadanie. Największa inwestycja miejska – Rodzinny Park Rozrywki – musi zostać ukończony do końca czerwca. Z placu budowy do tej pory zeszły już dwie firmy. Budowa rozłożyła na łopatki firmy Satbud i Silesia Constraction. Obydwa przedsiębiorstwa znajdują się w stanie upadłości i są dłużne miastu potężne pieniądze z uwagi na ciążące nad nimi kary umowne z tytułu niewykonania zlecenia. Miasto, aby nie doprowadzić do sytuacji, w której będzie musiało zwracać dotacji uzyskanych na realizację inwestycji, musi więc skończyć Rodzinny Park Rozrywki przed końcem czerwca za pomocą innych narzędzi. W tym celu Urząd rozpisał szereg przetargów na wybudowanie różnych części „Trzech Wzgórz”. Tym razem w przetargach zostały wyłonione solidne firmy, które gwarantują rzetelne wykonanie prac. 
Zastępca prezydenta miasta Dariusz Szymczak wskazując na zaangażowanie takiej firmy jak Eurovia (która wygrała przetarg na ukończenie ciągów pieszych i jezdnych w parku), mówi: – harmonogram prac jest bardzo napięty, ale doświadczenie i renoma firm, które wygrały przetargi pozwalają nam mówić, że jest on realny. Również zaangażowani podwykonawcy to przedsiębiorstwa budowlane znane z tego, że dobrze wykonują swoją pracę. Są to często firmy lokalne, znające rynek i jego specyfikę. Urząd miasta rozstrzygnął już większość postępowań przetargowych. Pozostały jeszcze dwa przetargi – pierwszy z nich dotyczy takich elementów inwestycji jak strzelnica i bramy wjazdowe. Rozstrzygnięcie drugiego przetargu ma wyłonić firmę, która wykona elektrykę na ogródkach jordanowskich. Te przetargi dotyczą jednak robót wykończeniowych i dlatego mogą być rozstrzygnięte w terminach późniejszych. Tymczasem prace nad ukończeniem Rodzinnego Parku Rozrywki pokazują jeszcze jedną rzecz – koszty. Rozstrzygnięte przetargi opiewają na sumę, bagatelka, prawie 11 milionów złotych. Sam urząd szacuje, że inwestycja ta będzie kosztować 26 milionów  600 tys. złotych. Suma ta nie jest pewna z przynajmniej trzech powodów. Po pierwsze, jeśli inwestycja nie zostanie odebrana do końca czerwca, wówczas miasto będzie musiało zwrócić Unii Europejskiej ponad 10 milionów złotych. Po drugie kary, które zostały nałożone na Satbud i Silesia Construction są traktowane przez UE jako dochód gminy. Oznacza to, że o wysokość kar zostanie pomniejszona kwota dotacji. To ok. 6 milionów zł. Po trzecie wreszcie rozliczenia z firmami wyłonionymi w obecnych przetargach, będą się odbywać na zasadzie rozliczeń kosztorysowych. Oznacza to, że zapłata dla firm zaangażowanych w budowę będzie opierać się przede wszystkim na tym, jakie środki faktycznie zostały wyłożone na inwestycję. Może to oznaczać, że koszty te będą mniejsze niż zadeklarowane w przetargach, ale zorientowani twierdzą, że akurat w tym przypadku (powodem jest przede wszystkim krótki termin realizacji zadania) będą one wyższe od zakładanych. Z tego powodu miasto szuka środków, by móc zagwarantować sobie płynność, jeśli chodzi o rozliczenia z wykonawcami. 
 
Na budowę jarów przesunięto środki z nadwyżki budżetowej z ubiegłego roku, ale nie są to wystarczające pieniądze. Urząd szuka więc oszczędności i  np. przekłada środki przeznaczone na budowę łącznika na strefę na Olszynach. Zmniejsza także wkład w realizację wcześniej zaplanowanych inwestycji, które miał realizować np. z powiatem. Prezydent Mieczysław Kieca zapowiedział, że miasto wyłoży na remont ulicy Chrobrego w dzielnicy Radlin II 800 tyś. zł. zamiast obiecanego 1 miliona 400 tys. zł. Na kwietniowej sesji Rady Miasta jednak zadecydowano, że gmina będzie partycypować w tej inwestycji w wysokości 1 miliona zł. Brakujące 200 tys. zł. przesunięto ze środków przeznaczonych dla rady Dzielnicy Radlin II. Miasto również zaciągnie kolejny kredyt w wysokości 2 mln 300 tys. zł. Bynajmniej nie jest to koniec problemów z wodzisławskimi jarami. Na wybudowanym skate parku pojawił się z zamiarem okupacji tego obiektu zdesperowany podwykonawca, któremu nie zapłacono za wykonaną pracę. Urząd miasta stoi na stanowisku, że przedsiębiorcy nie należą się pieniądze, gdyż nie wykonał należycie zlecenia. Przedsiębiorca twierdzi natomiast, że nie mógł tego zrobić, bo zmiany te nie były w pierwotnym projekcie atrakcji. 
 
 
 
Leszek Iwulski