Edukacyjne trzęsienie ziemi

2
143
Reforma edukacji 2016

– Jeżeli będziemy wszyscy z pokorą realizowali te zadania, które przed państwem postawiłam i minister Zalewska, to jestem spokojna o powodzenie tej reformy – mówiła premier Beata Szydło do wojewodów i kuratorów oświaty. Słowa te są kluczem do trwającej od miesięcy gorącej dyskusji na temat proponowanej przez rząd PiS zmiany w polskim systemie oświaty. Reforma powiedzie się, jeśli wszyscy, którzy mają ku temu odpowiednie kompetencje podporządkują się zaleceniom minister Anny Zalewskiej. Problem w tym, że mimo wielokrotnie podkreślanej przez władze gotowości do rozmów, żadne argumenty nauczycieli, ekspertów, rodziców i samorządowców nie miały i nie mają wpływu na decyzje MEN. Gimnazja mają zniknąć, szkołę podstawową zastąpi szkoła powszechna, nauka w liceum potrwa cztery lata. Najważniejsze zarzuty stawiane reformie: błyskawiczne tempo zmian, brak dostatecznego uzasadnienia proponowanych rozwiązań, chaos informacyjny oraz koszty. Okazuje się bowiem, że wbrew zapowiedziom rządu „dobra zmiana” w edukacji wymaga sporych nakładów finansowych, także dla samorządów.

Zarówno minister Zalewska jak i premier Szydło deklarują, że reforma ma na celu stworzenie „bezpiecznej, dobrej szkoły, wychowującej Polaków do przyszłego życia”. Pytanie jednak czy forsowanie zmian niemal „na siłę” przyniesie oczekiwane efekty. Być może warto byłoby jednak poświecić więcej czasu na konstruktywne rozmowy z nauczycielami i specjalistami od edukacji, być może rzetelna kampania informacyjna poprzedzająca rozpoczęcie procesu legislacyjnego dałaby szansę na łagodniejsze przejście przez trudny czas zmian – jeśli rzeczywiście okazałyby się one konieczne. Trudno przecież uznać, że sytuacja, w której z jednej strony słyszymy powtarzane jak mantrę słowa „będzie dobrze”, a z drugiej widzimy nauczycieli niemal rozdzierających szaty przed Sejmem, jest sytuacją optymalną i napawa rodziców i uczniów spokojem. A przecież to właśnie na dobru uczniów powinno nam zależeć najbardziej.

 

W momencie oddawania gazety do druku nie znamy jeszcze wyników sejmowego głosowania na temat reformy oświaty zaproponowanej przez minister Annę Zalewską. Rząd PiS przyjął ministerialny projekt, więc trudno spodziewać się niespodzianki podczas posiedzenia Izby, w której większość głosów również należy do Prawa i Sprawiedliwości.

Przygotowaliśmy krótki przewodnik po zmianach, których rozmach i tempo robią wrażenie nawet na ich przeciwnikach. Kilka miesięcy prac i podsycania ciekawości opinii publicznej zakończyło się 8 listopada podczas posiedzenia Rady Ministrów. To właśnie ten organ podjął decyzję, że projekt MEN powinien być wcielony w życie. Ma to nastąpić już w styczniu 2017 r. Do końca marca przyszłego roku samorządy muszą podjąć uchwały „dostosowawcze”, tak aby uczniowie rozpoczynający naukę we wrześniu zostali już objęci nowym systemem edukacji.

Oznacza to, że przykładowy siedmiolatek trafi do 8-letniej szkoły podstawowej – 4 lata będzie objęty nauczaniem wczesnoszkolnym – wszystkie zajęcia poprowadzi jeden nauczyciel – wychowawca. W piątej klasie pojawią się rozdzielone przedmioty, z których każdy będzie wykładany przez innego nauczyciela. Po ukończeniu podstawówki i zdaniu egzaminu ósmoklasisty, uczeń trafi do liceum ogólnokształcącego (nauka w nim potrwa 4 lata), pięcioletniego technikum lub szkoły branżowej I (3 lata), a następnie II stopnia (2 lata). Absolwenci liceów, techników i szkół branżowych II stopnia będą mogli zdawać egzamin maturalny – tu także pojawią się zmiany: zostanie wprowadzony próg zdawalności (30%) jednego przedmiotu dodatkowego, a „posiadacz dyplomu potwierdzającego kwalifikacje zawodowe w zawodzie nauczanym na poziomie technika będzie mógł uzyskać świadectwo dojrzałości po zdaniu egzaminu maturalnego z przedmiotów obowiązkowych, bez konieczności (ale z możliwością) przystępowania do egzaminu z przedmiotów dodatkowych”.

Od przyszłego roku szkolnego nie będzie już naboru do gimnazjów, szkoły te, zgodnie z obietnicą PiS będą „wygaszane”. Tegoroczni szóstoklasiści po wakacjach zamiast do nowej szkoły, pójdą zatem do VII klasy. Pojawienie się szkół branżowych oznacza, że również zasadnicze szkoły zawodowe wkrótce przestaną funkcjonować.

W związku ze zmianą struktury placówek oświatowych, ministerstwo opracowuje nową podstawę programową oraz podręczniki. Te ostatnie mają zostać objęte dofinansowaniem w ramach programu „Wyprawka szkolna” (przypomnijmy, że obecnie kolejne roczniki uczniów korzystają z darmowych podręczników „wypożyczanych” ze szkoły na czas trwania roku szkolnego). Kolejna zmiana dotyczy religii i etyki – przedmioty te pojawią się na świadectwach oddzielnie i w ten sposób będą wliczane do średniej ocen.

Wszystkie informacje na temat reformy zostały zebrane na stronie internetowej „Dobrej Szkoły”: reformaedukacji.men.gov.pl. Zaletą tej platformy jest możliwość skorzystania z „przelicznika”, który po wybraniu poziomu edukacji, na którym obecnie znajduje się dziecko, wskazuje kolejne stopnie jego nauki.

/kc/
fot. Pixabay.com

Komentarz:
 

Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia Śl.

Zapowiadana reforma systemu oświaty, tak jak w wielu innych miastach w całym kraju, będzie miała w Wodzisławiu Śląskim swoje skutki. Już teraz spotykamy się z gronami pedagogicznymi wszystkich wodzisławskich gimnazjów. Spotkania te odbywają się na prośbę dyrektorów szkół i są efektem niepokoju, jaki zapanował w środowisku nauczycielskim. Nie dziwi mnie on i zarazem martwi. Przygotowując się do znanych założeń reformy, poprosiłem by w Wydziale Edukacji przygotowano informacje na temat zapotrzebowania kadrowego po wprowadzeniu reformy. Niestety liczby nie są zbyt optymistyczne – już wiemy, że pracę w naszym mieście po wprowadzeniu reformy stracić może około 40 procent nauczycieli. Naszym celem jest teraz minimalizacja strat. To jeden skutek. Kolejnym będzie utworzenie nowej sieci szkół. Jaki ona będzie miała kształt? Tego jeszcze nie wiemy. Powołałem specjalny zespół doradczy, składający się pracowników merytorycznych, przedstawicieli środowiska nauczycielskiego oraz radnych Rady Miejskiej. W ciągu najbliższych dni rozpocznie on konkretne prace, na które złoży się szereg niełatwych analiz. Jeśli reforma wejdzie życie tak jak jest zapowiadana, nie będziemy mieli wiele czasu na przygotowania. W pierwszym kwartale przyszłego roku Rada Miejska będzie musiała podjąć stosowne uchwały dotyczące nowej sieci szkół.

Gabriela Lenartowicz
Posłanka na Sejm z ramienia Platformy Obywatelskiej

Najgorszy jest, wbrew temu co głosi Pani Minister, a obecnie autoryzuje również Pani Premier, kompletny brak rzeczywistego dialogu w tak ważnej i rodzącej konsekwencje na lata kwestii. Reforma edukacji to operacja na pięciu milionach dzieci i to one, niestety, za nią zapłacą… swoim wykształceniem. Wszystkie uznane autorytety mówią, że likwidacja gimnazjów w tej formule i w takim czasie to zły pomysł, a sposób przeprowadzania reformy podsumowuje jedno słowo: chaos.

Minister przeświadczona o własnej nieomylności dewastuje polską edukację, upierając się i opierając li tylko na sentymentalnym powrocie do własnych i swoich wyborców wspomnień z młodości. Formuła 8 lat podstawówki i 4 lata liceum to powrót do przeszłości, a nie patrzenie w przyszłość młodego pokolenia. Jednocześnie rząd oszukuje społeczeństwo co do stanu przygotowania reformy i pieniędzy jakie podobno na nią zamierza przeznaczyć. Reforma jest robiona na kolanie, a eksperci brani z „łapanki". Brakuje podstaw programowych i podręczników. Dzieci będą się uczyć w nieprzygotowanych szkołach, a jedyne czego mogą nauczyć się w tym klimacie naprawdę, bo z doświadczenia, to brak szacunku władzy dla obywateli. Każde rozwiązanie, każdy system można naprawiać, bądź udoskonalać, ale takiej skali zmiany trzeba wprowadzać odpowiedzialnie.