Rozbiórka hałdy to cios dla środowiska i mieszkańców

3
531
Hałda w Rydułtowach

Rydułtowska hałda „Szarlota” należy do największych tego typu usypisk w Europie. Jest nieodłącznym elementem krajobrazu miasta i wielu mieszkańców i gości uważa ją za jego symbol i wizytówkę. Niestety, często zapomina się przy tym, że „Szarlota” nie jest „zwykłą górą” czy atrakcją turystyczną, ale przede wszystkim składowiskiem odpadów, które mogą być niebezpieczne dla rydułtowików i środowiska. Do najważniejszych zagrożeń należy ogień, który ciągle tli się wewnątrz potężnej bryły. Dowodem na to, że hałda wciąż „pracuje” są widoczne czasem pióropusze dymu wydobywające się ze skał. Stąd od lat postuluje się likwidację wewnętrznych pożarzysk – pierwsze decyzje w tym zakresie zostały wydane już w 1988 r. Obowiązujący obecnie nakaz wygaszenia hałdy pochodzi z 2005 r. Wówczas starosta wodzisławski wydał decyzję, zgodnie z którą Kompania Węglowa powinna „ograniczyć oddziaływanie na środowisko i jego zagrożenie oraz przywrócić środowisko do stanu właściwego zachodniej części zwałowiska KWK Rydułtowy-Anna przy szybie Leon II w Rydułtowach”. Obowiązek ten miał zostać zrealizowany do 2014 r., ale ostatecznie termin ten przesunięto do 2024 r. Problem w tym, że zaproponowany sposób likwidacji pożarzysk sam w sobie stanowi ogromne zagrożenie zarówno dla środowiska, jak i dla mieszkańców Rydułtów i okolic.

Konsorcjum firm, które będzie realizować zlecenie Polskiej Grupy Górniczej ma wydobyć, ugasić i wywieźć niemal 4 mln ton kamienia. Zdaniem rydułtowskich włodarzy ta metoda oznacza jedno: katastrofę ekologiczną. – Praca przy zapożarowanym zwałowisku wiąże się z dużym zagrożeniem. Jakiekolwiek jej napowietrzenie może skutkować pożarem, czego efektem będzie zadymienie. Już teraz mamy problem z zanieczyszczonym powietrzem, a to tylko pogorszy sprawę. Z jednej strony przez zarząd woj. śląskiego podejmowana jest uchwała anty-smogowa, a z drugiej strony jest pozwolenie na emisję dużych ilości pyłów – mówił wiceburmistrz Rydułtów Marcin Połomski podczas specjalnej konferencji prasowej i wskazywał, że istnieją inne sposoby likwidacji problemu. Zdaniem Połomskiego, w tym przypadku lepiej byłoby wygasić hałdę za pomocą środków chemicznych.

Pyłu powstałego podczas studzenia „Szarloty” obawiają się również mieszkańcy miasta, którzy pamiętają wcześniejsze akcje gaszenia rydułtowskiej i pszowskiej hałdy. Zapylenie było wówczas tak silne, że nie było mowy o otwieraniu okien czy wyjściu na zewnątrz, a budynki i ogródki zostały pokryte grubą warstwą „kurzu”. – Nie chcemy „powtórki z rozrywki” – deklarują mieszkańcy i zapewniają, że będą protestować przeciwko rozbiórce części hałdy w zaproponowany przez konsorcjum sposób. Samorządowcy także nie zamierzają bezczynnie przyglądać się wybuchowi ekologicznej bomby i obiecują, że zrobią wszystko, by go powstrzymać.

Jednak zatrute powietrze nie będzie jedynym skutkiem wygaszania hałdy. Wydobyty i ostudzony kamień trzeba będzie przecież wywieźć – a to wiąże się ze znacznym natężeniem ruchu drogowego (wykonawca zadania zaplanował bowiem wywóz odpadów samochodami ciężarowymi), co z kolei oznacza nie tylko korki na ulicach, ale także niebezpieczeństwo uszkodzenia jezdni i hałas, na który będą narażeni mieszkający w pobliżu hałdy ludzie. – Niedaleko biegnie linia kolejowa. Wywóz kamienia pociągami byłby o wiele lepszy niż transport samochodowy – wskazywał Marcin Połomski. Włodarze miasta wyliczyli, że ciężarówki wywożące wygaszony materiał musiałby kursować co 6-7 minut, przy założeniu dwunastogodzinnego dnia pracy. A sam proces likwidacji pożarzysk i wywiezienia odpadów zająłby od 8 do 10 lat.

/kc/