Kto ma uprzątnąć po pożarze? Instytucje bezradne

93
561
EMA Brzezie

Ponad 5 miesięcy minęło od pożaru hali w Brzeziu, a spalone odpady wciąż zalegają na tym terenie, stanowiąc zagrożenie dla ludzi i środowiska.

27 października 2016 roku miał miejsce pożar przy ul. Zakładowej 2. Był to największy pożar w tamtym roku, zarówno jeśli chodzi o straty, jak i siły zaangażowane do jego gaszenia. Spalił się magazyn, w którym – jak się później okazało – składowane były odpady. – Jesteśmy  bezpośrednim sąsiadem nieruchomości, która uległa spaleniu. To my zauważyliśmy pożar i zaalarmowaliśmy służby ratunkowe. Podpaleniu uległy odpady składowane na hali nielegalnie, były to w głównej mierze różnego rodzaju tekstylia, plastiki i gumy. Dzielimy ze spaloną halą jedną ścianę szczytową, mamy magazyn zewnętrzny na rury tuż przy spalonym budynku. W wyniku pożaru i akcji gaśniczej ponieśliśmy znaczne straty materialne. Uszkodzeniu uległy materiały do produkcji znajdujące się na magazynie zewnętrznym warte kilkaset tysięcy złotych. W wyniku działania wysokiej temperatury część palących się odpadów uległa stopieniu, gorąca lawa wylała się na nasz teren i zastygła, tworząc 10 cm skorupę, którą musieliśmy skuwać. Dach został uszkodzony przez strażaków i przecieka.  Ściana szczytowa została spalona, zalana, pozbawiona dachu czy jakiejkolwiek innej ochrony przed czynnikami atmosferycznymi i wymaga przebudowy. Wnętrza hali były brudne i śmierdzące, należało je posprzątać i odmalować. Przez pożar mieliśmy trzydniowy przestój w produkcji, który kosztował kolejnych kilkadziesiąt tys. zł. Zamiast pracować zaangażowaliśmy pracowników w zabezpieczenie majątku ruchomego, a po ustaniu akcji gaśniczej do usuwania skutków pożaru i przywracania stanu umożliwiającego swobodną pracę – relacjonuje Zygmunt Łobos, współwłaściciel Zakładu Naprawczego Naczyń Ciśnieniowych.

Od pożaru minęło ponad 5 miesięcy, a zakład nadal odczuwa jego skutki i nie może swobodnie funkcjonować. W hali zalegają olbrzymie ilości spalonych i zalanych wodą odpadów. Te „śmieci” przylegają do ściany, która oddziela halę zakładu od spalonej na wysokości kilku metrów. Brudna, śmierdząca woda cały czas wsiąka w ścianę i niszczy ją, dalej przesącza się do sąsiedniej hali i utrudnia korzystanie z pewnych jej obszarów: w pomieszczeniach znajdujących się przy ścianie śmierdzi i jest wilgotno.

Czytaj cały artykuł w portalu raciborz.com.pl

/ps/