Ma 33 lata i 13 lat doświadczenia w pracy strażnika miejskiego. Niedawno została komendantem.
W wodzisławskiej Straży Miejskiej pracują cztery kobiety jako strażniczki miejskie. Wśród nich jest 33-letnia Beata Drzeniek, która 10 sierpnia została jej komendantem. – Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dotychczasowy komendant Janusz Lipiński został dyrektorem Służb Komunalnych Miasta, zastępując zmarłego Krystiana Kalisza. Pan Janusz Lipiński musiał wskazać osobę, która go zastąpi. Została wybrana moja osoba. Wszystko to działo się w ciągu dwóch – trzech dni. Sama byłam zaskoczona takim obrotem sprawy. Nie spodziewałam się tak dużego awansu – przyznaje Beata Drzeniek.
Z młodszego specjalisty na komendanta
Awansując na stanowisko komendanta, Beata Drzeniek z młodszego specjalisty przeskoczyła 6 stopni (specjalista, starszy specjalista, młodszy inspektor, inspektor, starszy inspektor, zastępca komendanta). Jak mówi – decyzja komendanta była dla niej pozytywnym zaskoczeniem. Jednak nowe wyzwanie przyjęła i obejmuje teraz stanowisko komendanta jako jedna z trzech komendantek straży miejskiej na Śląsku. Ma za sobą trzynastoletnie doświadczenie pracy w jednostce, stąd nie obawiała się zadań komendanta, z wyjątkiem może… kontaktu z mediami czy wystąpień publicznych. – Nie jestem osobą, która ma tzw. parcie na szkło. Ja wolę działać, aniżeli wypowiadać się przed kamerami. To był w zasadzie jedyny dylemat. Jeśli chodzi o pracę strażnika – to te 13 lat doświadczenia robi swoje – dodaje z uśmiechem Beata Drzeniek.
Fotoradary na dobry początek
W 2004 roku Beata Drzeniek ukończyła Technikum Handlowe w Zespole Szkół Ekonomicznych w Wodzisławiu Śl. Wówczas postanowiła znaleźć pracę. Z podaniem o staż trafiła również do straży miejskiej. – To jeszcze było za poprzedniego komendanta Andrzeja Wuwra. Wchodził wówczas do straży miejskiej fotoradar. Ówczesny komendant stwierdził, że potrzebna jest osoba cywilna do obróbki zdjęć, przygotowywania wezwań itd. Akurat potrzebował osoby na staż. Złożyło się to czasowo z moim złożeniem podania. Wówczas moja osoba została zauważona. Zostałam zaproszona na rozmowę do pana Wuwra, która potoczyła się pozytywnie dla mnie – wyjaśnia nowa komendant. Po zakończeniu stażu została przyjęta na stanowisko pracownika biurowego jako osoba cywilna i w dalszym ciągu zajmowała się obróbką zdjęć z fotoradaru. – Później pan komendant stwierdził, że wymaga czegoś więcej, typowej pracy strażnika – wypisywanie mandatów, przesłuchiwanie świadka, osoby podejrzanej. Do tego potrzebne są już odpowiednie kwalifikacje. Musi to być osoba po przeszkoleniu. Stąd zostałam wysłana w 2005 roku na „Przeszkolenie podstawowe strażników gminnych/miejskich” do Gdańska. Szkolenie trwało 1,5 miesiąca, potem praktyki w jednostce macierzystej. Następnie egzamin w Gdańsku, który zakończył się oceną pozytywną. W ten sposób zdobyłam kwalifikacje strażnika miejskiego a potem już typowa praca strażnika – wspomina Beata Drzeniek.
Praca i studia
Nowa komendant nie zakończyła edukacji na technikum. Pracując jako strażnik, ukończyła zaoczne studia pedagogiczne – praca socjalno-opiekuńcza i wychowawcza. – Najpierw trzyletnie licencjackie studia w Jastrzębiu Zdroju na UŚ. Następnie studia magisterskie w Cieszynie też na UŚ – mówi. Przyznaje, że wiedza zdobyta podczas studiów z pewnością się przydaje, ale nie do końca. – Na studiach bardziej skupiali się na pracy pedagoga w placówkach oświatowych. Niekoniecznie musi mi się to teraz gdzieś przydać, ale wiedza zawsze jest cenna – mówi Beata Drzeniek.
Jako strażnik zajmowała się różnymi rzeczami. – Zaczynałam od wspomnianych fotoradarów. Przed objęciem stanowiska komendanta wykonywałam obowiązki dyżurnego – odbierałam telefony, zgłoszenia mieszkańców, odprawiałam strażników do służby, później rozliczałam ich ze służby – wyjaśnia. Wcześniej pracowała w referacie spraw wykroczeń, gdzie prowadziła czynności wyjaśniające. Miała też epizod pracy w terenie – była dzielnicową dzielnicy Nowe Miasto. – Można powiedzieć, że poznałam wszystkie aspekty pracy strażnika i nikt nie zarzuci mi, że czegoś nie robiłam, że nie wiem, o co chodzi. Wszystkie te doświadczenia na pewno przydadzą się na stanowisku komendanta – podkreśla Beata Drzeniek.
Służyć społeczeństwu
Nie marzyła o pracy strażnika miejskiego. Jak mówi – o podjęciu pracy w straży zdecydował przypadek, ale lubi swoją pracę, którą traktuje jako służbę społeczeństwu. – Ludzie postrzegają nas inaczej, ale strażnik miejski jest powołany do tego, aby służyć mieszkańcom, którzy rzadko patrzą przychylnie na pracę strażników, bo – jak mówią – blokują koła, przeganiają babcię z marchewką. To nie jest prawda, robimy wiele rzeczy, które nie do końca są zauważane przez społeczeństwo – pomoc osobom bezdomnym, chorym, osobom po spożyciu alkoholu czy też bezpańskim zwierzętom. Czuwamy nad porządkiem i bezpieczeństwem publicznym. Chcemy być blisko społeczeństwa. Zawsze były i nadal będą organizowane różne akcje prospołeczne. Teraz ruszył np. projekt „Bezpieczna droga do szkoły”. Strażnicy miejscy rozmawiają z dyrektorami placówek, sprawdzają oznakowanie, prowadzą patrole w okolicach szkół i prelekcje dla najmłodszych klas – jak zachowywać się na drodze…
Zapraszam, żeby mieszkańcy nam swoje sugestie odnośnie naszej pracy przekazywali, mamy swoją stronę internetową, również na Facebooku. Jesteśmy otwarci na dialog z mieszkańcami. W czym jeszcze straż miejska mogłaby się wykazać, w czym może pomóc mieszkańcom – takie sugestie weźmiemy pod uwagę. Dialog ze społeczeństwem jest dla nas bardzo ważny – mówi nowa komendant.
Nowe wyzwania
Beata Drzeniek jako doświadczony strażnik miejski ma świadomość również problemów z jakimi zmaga się jednostka. Wymienia np. rotację wśród strażników, a nawet braki kadrowe. – Dużo osób na stanowisku strażnika utrzymuje się rok czy dwa i startuje do policji. W ten sposób tracimy osoby, które mogłyby być dobrymi strażnikami, ale uznały, że policja jest lepszym miejscem pracy. U nas wolne wakaty są, ale nie zawsze są kandydaci – dodaje Beata Drzeniek.
Ponadto razem z załogą – ze względu na zbyt małą liczbę strażników – nowa komendant zastanawia się m.in. nad zmianą organizacji struktury straży miejskiej. – Jest nas trochę mało i nie do końca sprawdza się podział na dzielnicowych. Tak więc do momentu aż nie uzupełnimy braku kadrowego, planujemy zlikwidowanie podziału na dzielnicowych i wprowadzenie sekcji patrolowo-interwencyjnej. Nad tym myślimy – wyjaśnia. Ponadto zamierza zabiegać o rozbudowę monitoringu. – Chcielibyśmy rozbudować monitoring, który zdecydowanie ułatwia nami pracę. Kamer brakuje np. przy wjeździe od miasta Rybnika – mówi nowa komendant.
Książki, zumba i konie
Jako komendant musi być osobą dyspozycyjną i telefon zawsze ma w pobliżu. To – jak mówi – jedyna zmiana w jej życiu prywatnym wynikająca z nowych obowiązków. Wolny czas chętnie spędza ze swoją 5-letnią chrześniaczką Zuzią. Lubi czytać książki i kibicować. – Kiedyś byłam wielką fanką Odry Wodzisław. Piłka nożna i siatkówka zawsze mnie interesowały – przyznaje Beata Drzeniek. Sama również lubi aktywnie spędzać czas. – Jazda konna, zumba, aerobik… – wylicza komendant.
Fot. Ireneusz Burek
Krystyna Stanik