Strajk nauczycieli podzielił społeczeństwo i ich samych

27
264

Od poniedziałku (08.04) trwa strajk nauczycieli. Na tę chwilę nie widać, aby od lat narastający konflikt na linii nauczyciele – rząd mógł się zakończyć.

Obie strony, mimo poczynienia pewnych ustępstw, nie mogą się ostatecznie porozumieć. Ta sytuacja spowodowała podział społeczeństwa w zakresie oceny działań nauczycieli, jak i podzieliła ich samych. Im strajk trwa dłużej, tym bardziej widać rozłam – również w Raciborzu.

W czasach słusznie minionego PRL-u słowo „strajk” było synonimem jedności, walki w imię wspólnej sprawy. Strajk niejednokrotnie konsolidował – przynajmniej chwilowo – grupy społeczne i środowiska o często skrajnie odmiennych poglądach. Najważniejsze było wspólne dobro. Z oceny obecnej sytuacji wynika, że oświata takim dobrem nie jest. Przynajmniej nie dla wszystkich.

Według badania przeprowadzonego przez Kantar dla „Wyborczej” strajk nauczycieli popiera 52 proc. respondentów, a 43 proc. jest przeciw. Zdania na ten temat nie ma 5 proc. ankietowanych. Sytuacja nieco odmiennie wygląda w Raciborzu. Nasi czytelnicy poproszeni o odpowiedź na pytanie „Czy popierają strajk na nauczycieli?” w większości przypadków odpowiedzieli, że „nie”. Takiego zdania było 57 osób, natomiast 44 wypowiedzi były przychylne prostującym w zorganizowanej przez nas ankiecie. Na innych lokalnych portalach sytuacja wygląda zgoła tak samo. Tak mocno zaakcentowana polaryzacja społeczeństwa była widoczna ostatnio po tragicznych wydarzeniach w Gdańsku, gdzie na oczach tłumu zamordowano prezydenta tego miasta. Polski internet zalała wtedy fala hejtu i nienawiści. Teraz mamy do czynienia z analogiczną sytuacją. Jednej i drugiej stronie zaczynają puszczać nerwy, a przedłużający się strajk nauczycieli i trudna sytuacja pomiędzy ZNP a rządem nie łagodzi nastrojów społeczeństwa, a wręcz je zaostrza.

Tomasz: „Ból dupy ludzików z wykształceniem podstawowym, zapierd*** na studia, spędź całą młodość w bibliotece, później nauczaj niesforne dzieciaki, wtedy się wypowiedz”. Anna: „W du..ch się poprzewracało! Jak się nie podoba, to do Eko-Okien na pakowanie na 8 godzin”. Tadeusz: „Uczniowie jak wam nie wstyd popieracie nierobów -pomyślcie -nauczyciel zarabia 3 tys za 18 godz tyg a pracownik fizyczny zarabia 3tys za 200 godz w miesiącu”. To tylko kilka z wielu komentarzy, jakie pojawiły się na fanpage’u raciborz.com.pl. Wypowiedzi te pokazują, jak bardzo jesteśmy podzieleni w sprawie strajku nauczycieli. Ale nie tylko my jako społeczeństwo, również sami nauczyciele się poróżnili.

Podczas zakończonych niedawno egzaminów gimnazjalnych pedagodzy, którzy zdecydowali się odpowiedzieć na apel władz miasta w sprawie zasiadania w komisjach egzaminacyjnych, spotkali się z dużym ostracyzmem protestujących nauczycieli. Padły gorzkie słowa o łamistrajkach czy „przydupasach” władzy. W niektórych szkołach strajkujący, ubrani na czarno nauczyciele przywitali osoby chętne do pracy w komisjach tzw. „szpalerem wstydu”. Gwizdali, klaskali, wołali „łamistrajki!” To na pewno nie pomaga w rozładowaniu napięcia i pracy nad kompromisem w celu wyjścia z patowej sytuacji.

Na apel raciborskiego magistratu odpowiedziała radna miejska Anna Ronin. – Jako nauczyciel popieram postulaty środowiska. Uważam, że każdy powinien zarabiać godnie, natomiast polska oświata musi ulec poprawie. O tym trzeba rozmawiać. Zgadzam się również z tym, że nauczyciele nie zarabiają dużo. Polskie prawo daje im możliwość do protestowania i walczenia o swoje racje, z czego też korzystają. Moim zdaniem nie powinno się to jednak odbywać kosztem dzieci. To one przygotowywały się przez trzy lata do egzaminu i nie można im teraz serwować kolejnej dawki stresu i niepewności jutra, dlatego postanowiłam zasiąść w ławach komisji egzaminacyjnej – tłumaczy radna. Zapytana, czy nie bała się bojkotu ze strony środowiska, z którego się przecież wywodzi, odpowiedziała, że nie, gdyż nie jest osobą bojaźliwą, a większą wartością jest dla niej dobro dzieci. Jak sama jednak zaznaczyła, atmosfera wokół osób chcących brać udział w pracach komisji była na tyle nieprzyjemna, że bardzo wiele z nich po prostu zrezygnowało. – Z grupy sześciu nauczycieli, którzy zgłosili się do pracy w SP15, zostałam tylko ja. Reszta zrezygnowała najprawdopodobniej z powodu zewnętrznych nacisków – podkreśla A. Ronin.

Podobnego zdania jest również radny powiatowy Dawid Wacławczyk, prywatnie mąż nauczycielki. – Rozumiem zasadność postulatów nauczycieli i generalnie je podzielam. Warto jednak zauważyć, że kiedy gra się „ostro”, to trzeba liczyć się z tym, że w grupie nie będzie jednomyślności. Tak jest zawsze: wśród nauczycieli, wśród radnych, nawet wśród rodziny. Jestem zdania, że nie należy wtedy reagować agresją na to, że ktoś inny ma inne zdanie, tylko podjąć próbę zrozumienia jego sytuacji i jego wartości. Zawsze natomiast warto zachować szacunek do drugiego człowieka. Mam wrażenie, że przy obecnych emocjach zaczyna go brakować – podkreśla wieloletni radny.

– Całkowicie popieram protest nauczycieli, sam jestem jednym z nich – mówi opozycyjny radny miejski Michał Kuliga, który nie przychylił się do prośby naczelnika WEKiS, aby uczestniczył w pracach komisji egzaminacyjnych. – Termin planowanego strajku był znany od dłuższego czasu, ministerstwo wiedziało o nim, a mimo to nie zrobiło nic, aby do niego nie doszło. To pokazuje, jak traktowani są nauczyciele przez rząd. Teraz całą winą za zaistniałą sytuację próbuje obarczyć protestujących pedagogów – emocjonuje się radny. Podkreśla on także, że sam nie posłał dzieci do szkoły i przedszkola, bo solidaryzuje się ze środowiskiem. – To nie jest tak, że nauczyciele grają dobrem dziecka! Kiedy oni mieli strajkować? W wakacje? Dopóki rządzący nie odczują kryzysu na własnej skórze, dopóty nic się w tym zakresie nie zmieni. Oczywiście, że chciałbym, aby do tego strajku w ogóle nie doszło, jednak mimo wielu apelów środowiska rząd udaje, że problem nie istnieje. Dlatego jest to jedyna możliwość, aby zwrócić uwagę na bolączki systemu oświaty w naszym kraju, który niewątpliwe wymaga reformy – kończy M. Kuliga.

Zaogniający się konflikt nie służy ani jednej, ani drugiej stronie. Powoduje tylko to, że zapominamy, o co właściwie się wykłócamy i obrzucamy niepotrzebnymi inwektywami. O 1000 zł? O 18 godzin pracy? Czy o dobro oświaty? A to powinno być nadrzędnym tematem dyskusji. Brakuje przestrzeni do merytorycznej debaty i wymiany argumentów, a jeżeli takowe się pojawiają, niejednokrotnie jesteśmy na nie głusi w myśl nieśmiertelnego cytatu z „Dnia Świra” reżyserii Marka Koterskiego – „Moja jest racja i tylko moja. A nawet, jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza”…

Mariusz Zemann