Strome i wąskie zjazdy, kamieniste, kręte ścieżki, koleiny, wertepy i bardzo duża prędkość. Czyli warunki, które przeciętnego rowerzystę przyprawiają o palpitację serca. Tymczasem dla downhillowców dopiero wtedy zaczyna się zabawa.
Downhil???
Downhill jest to jedna z odmian ekstremalnej jazdy na rowerze. Jej zasady są bardzo proste – wygrywa ten, kto osiągnie najszybszy czas przejazdu. Trasy do DH są wyznaczone, często można na nich spotkać kamienie, korzenie czy wąskie zakręty między drzewami. Prawie cały czas jedzie się w dół. Nie wykonuje się żadnych ewolucji w powietrzu, a wszystkie hopki czy dropy (uskoki) trzeba pokonywać jak najpłynniej. Jak się okazuje, fanów tej dyscypliny sportowej nie brakuje również w Raciborzu. Możemy ich niespodziewanie spotkać ubranych w kolorowe stroje, które pod sobą kryją zbroję chroniącą ich przed skutkami upadków. Niestety brakuje za to tras i młodzi ludzie organizują je na własną rękę, nie zawsze legalnie…
Bo na YouTube było…
Na początku maja kilka młodych osób z Raciborza opublikowało w serwisie YouTube filmik, na którym mogliśmy zobaczyć, jak z zawrotną prędkością zjeżdżają ze schodów, skaczą z murków w parku czy z przez siebie wybudowanych ramp. W Raciborzu takich zapaleńców jest około kilkudziesięciu. Spotykają się w czasie wolnym i jak sami tłumaczą, wolą się trochę poobijać, niż zmarnować godziny przed komputerem. O początkach swojej pasji opowiedział nam 15-letni Marko. – Zawsze byłem aktywnym dzieckiem, nie potrafiłem wysiedzieć w miejscu. Kiedyś razem ze znajomymi przeglądaliśmy filmiki na YouTube, na których rowerzyści zjeżdżali ogromną prędkością po leśnej ścieżce. Stwierdziliśmy, że fajnie byłoby tego spróbować – mówi młody raciborzanin.
Budżet Obywatelski rozwiązaniem?
Niestety, miejsc, gdzie można uprawiać tę dyscyplinę, w Raciborzu nie ma. – Staramy się korzystać z tego, co jest, np. schody czy mało uczęszczane leśne ścieżki w Oborze. Brakuje takiego miejsca w mieście, aby można się było w tym zakresie rozwijać – ubolewa Marko. To jednak niedługo może się zmienić, gdyż grupka młodych chłopaków chce wystartować ze swoim projektem w tegorocznym „Budżecie Obywatelskim”. – Myślę, że to może się udać. Dopinguje nas w tym bardzo dużo ludzi. Swoim filmikiem, który nie ukrywam, wzbudził sporo kontrowersji, właśnie chcieliśmy zwrócić uwagę na fakt, że z chęcią „zniknęlibyśmy” z miasta, żeby móc trenować w przystosowanych do tego warunkach. Mam nadzieję, że Urząd Miasta w jakiś sposób przychyli się do naszych działań, a pomysłów mamy mnóstwo. Jest w Raciborzu kilka miejsc, które niekoniecznie wielkim kosztem można by zaadaptować do warunków toru. Byłoby to przede wszystkim bezpieczne dla osób postronnych i dla nas – tłumaczy młody downhillowiec.
Bezpieczeństwo i ryzyko
Jak sami zapaleńcy zauważają, bezpieczeństwo, tym bardziej osób postronnych, jest dla nich najważniejsze. – My to się tam możemy poobijać, wiemy, z jakim ryzykiem wiąże się ten sport. Nie możemy jednak pozwolić, aby komuś innemu stała się krzywda. Właśnie po to chcemy zawalczyć o tor w mieście – mówi Marko. Teraz zachowanie bezpieczeństwa jest sporym wyzwaniem dla raciborskich downhillowców. Często angażują w to kilka osób dla kilkudziesięciu sekund adrenaliny. – Ustawiamy tzw. „czujki” na trasie, które informują nas, czy możemy zjeżdżać, czy nie ma nikogo w pobliżu, kto mógłby ucierpieć. Dopiero wtedy, gdy mamy „zielone światło”, zakładamy kask i… jazda na dół! – emocjonuje się.
Urząd pomoże?
Sprawę postanowiliśmy przybliżyć miejskim urzędnikom. Kierownik Biura Obsługi Prezydenta Marcin Wojnarowski zaleca młodym adeptom downhillu kontakt z z władzami OSiR-u. – Po omówieniu szczegółów można otrzymać zgodę na korzystanie z obiektów Ośrodka. Ponadto rozumiejąc charakter omawianego sportu, zalecamy korzystanie z ogólnodostępnych miejsc i infrastruktury. Prosimy jednocześnie o zachowanie umiaru, dostosowanie się do obowiązujących przepisów oraz zwracanie uwagi na inne osoby – apeluje M. Wojnarowski. Kierownik BOP odpowiedział nam także, że wybudowanie takiego toru wiąże się z niemałymi nakładami finansowymi. – W tegorocznym budżecie miasta nie ma możliwości wygospodarowania na ten cel środków. Możliwością spełnienia oczekiwań pasjonatów ekstremalnej jazdy na rowerze mógłby być Budżet Obywatelski. W tym roku magistrat przeznaczy na ten cel 1,5 mln zł. Wnioski do Budżetu Obywatelskiego przyjmujemy do 17 maja. W ramach BO możliwa jest realizacja zadania, które zaproponują i wybiorą sami mieszkańcy Raciborza. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbować z torem do tzw. downhillu. Zachęcamy do sprawdzenia i udziału w tej akcji Urzędu Miasta – odpowiedział nam M. Wojnarowski.
Lepiej jeździć, niż pić wódkę
Mimo małej ilości tras w okolicy (najbliższe jest w Ustroniu, Wiśle czy w Czechach), krótkiej długości tych istniejących i nie do końca wykorzystywanych legalnie, wysokich nakładów finansowych czy ryzyka odniesienia kontuzji Marko wespół z kolegami nie zamierzają porzucać swojego hobby. Chcieliby, żeby więcej osób zainteresowało się downhillem i zobaczyło, że to wcale nie jest tak niebezpieczny sport, jak się wydaje. Ważne jest, żeby zachować rozwagę, a dla wszystkich, którzy chcieliby spróbować downhillu, ale mają obawy przesłaniem, niech będą słowa Marko: „Lepiej jeździć, niż pić wódę!”.
Dariusz Niestroj
Fot.: nadesłane