Raciborzanie wystawili swoją reprezentację w kultowym Runmageddonie. O wrażeniach opowiada Karolina Oszek.
Runmageddon to jedna z najpopularniejszych ostatnio imprez w Polsce. Formuła bazuje na zawodach biegowych, w których uczestnicy muszą uporać się z napotkanymi na trasie przeszkodami i pokonać wyznaczony dystans w jak najkrótszym czasie. Brzmi jak klasyczny bieg? Nic bardziej mylnego. Czołganie w błocie, lodowe kąpiele czy zasłona dymna sprawiają, że Runmageddon jest prawdziwą próbą charakteru. To właśnie ten aspekt przyciąga tłumy uczestników, którzy chcą przeżyć niezapomnianą przygodę i pokonać swoje słabości. „Polecam przynajmniej raz w życiu wystartować”, „Przygoda życia i sprawdzian dla siebie” – piszą uczestnicy na stronie wydarzenia. O swoich przeżyciach mogą opowiedzieć także raciborzanie, którzy bieg pokonali już nieraz.
Śląska edycja wydarzenia odbyła się na przełomie sierpnia i września na terenie kopalni Knurów-Szczygłowice. O swoich wrażeniach opowiada Karolina Oszek, raciborzanka, nauczycielka wychowania fizycznego w SP, która wraz ze znajomymi wzięła udział w sierpniowym biegu: „Pierwszy raz wzięłam udział w Runmageddonie w czerwcu 2017 roku, był to bieg Silesia na trasie intro 3 km/15+przeszkód. Wraz z grupą przyjaciół chcieliśmy się zmierzyć w ekstremalnym biegu, innym niż wszystkie. Błoto, lodowa kąpiel, druty kolczaste, bagno, jezioro i ogień pozostawiają niesamowite wrażenie. Wcześniej dużo się o tym biegu słyszało i uznaliśmy, że może to być przygoda życia. Tak też się stało. Mieliśmy obawy, czy sobie poradzimy w tym pierwszym biegu, ale bardzo szybko minęły… zaraz po stracie, już na pierwszej przeszkodzie, gdzie otrzymaliśmy ogromne wsparcie i zobaczyliśmy, że wszyscy sobie pomagają. Potem już było łatwiej. Kolejne biegi były na poziomie rekruta 6 km/30+przeszkód. Łącznie mam już za sobą 6 różnych Runmageddonów i na tym pewnie nie skończę. To jest naprawdę super zabawa, w której nie liczy się wygrana, ale pokonanie przeszkód i własnych słabości. Tu nie liczy się wygląd, a błoto i woda robi swoje. Liczy się pomoc okazana innemu człowiekowi na trasie. Tam rodzą się nowe znajomości i przyjaźnie na lata. Atmosfera Runmageddonu jest najlepsza na świecie. Po biegu ma się ogromną satysfakcję, że dało się radę pokonać to wszystko, a dowodem są siniaki, zadrapania i niemoc na drugi dzień”.
/c/
Fot. Karolina Oszek