Wodzisław: Wywiad z Krzysztofem Dybcem, prezesem Izby Gospodarczej

0
173
prezesdybiec.jpg

Musimy myśleć o rozwoju szerzej, nie bać się nowych wyzwań, stawiać sobie nowe cele, organizować się, chwytać pojawiające się okazje. Te słowa zdają się przyświecać działaniom prezesa Izby Gospodarczej w Wodzisławiu.

 

Wszyscy piszą strategie, programy. Jak ma się ta kwestia w Izbie?

Krzysztof Dybiec: Pracujemy nad takim dokumentem. Mamy nawet wstępny szkic projektu. Ale dla nas strategia jest pewnego rodzaju wzorcem. To nie jest Biblia, której powinniśmy się sztywno trzymać. My, przedsiębiorcy, umiemy być elastyczni. Strategia ma wyznaczać cele, a nie nas ograniczać. Oczywiście jednak mamy pewną wizję, którą chcemy realizować. Są priorytety, całe obszary zagadnień, które chcemy zmienić dla dobra naszych członków i mieszkańców całego regionu. Na przykład edukacja. W tej mierze trzeba zmienić wiele rzeczy. Dzisiaj uczeń powinien po szkole już być przygotowanym do pracy zawodowej. Jednocześnie powinien być przynajmniej w jakiejś mierze przystosowany do lokalnego rynku pracy. Stąd moim zdaniem przedsiębiorcy powinni mieć większy wpływ na funkcjonowanie szkolnictwa, przynajmniej zawodowego. Dlatego angażujemy się w w te kwestie i chcemy być aktywni na każdym szczeblu edukacji. Rozmawiamy o tym np. z politechniką i z Uniwersytetem Śląskim.

Drugim, równie ważnym, elementem naszego działania ma być sektor wysokich technologii. Prace, które prowadzimy nad stworzeniem w naszym regionie klastra, są już bardzo zaawansowane. Oparte są na projekcie pod nazwą „Technopolia Śląska”. To projekt nakierowany przede wszystkim na rozwój lokalnego rynku. Nie chcemy jednak się zamykać tylko tu, w powiecie. W perspektywie mamy otwarcie się na powiaty ościenne – Racibórz, Jastrzębie. Także na Czechy.

 

Jak przebiegały prace nad takim projektem?

K.D. W kliku etapach. Jest parę elementów, na których chcieliśmy się skupić. Pierwsza faza to oczywiście pozyskiwanie osób chętnych do realizacji projektu. To rozmowy, rozmowy, i jeszcze raz rozmowy. Nierzadko długie i żmudne. Rozmowy z wieloma partnerami. Zaznajomiliśmy się z wieloma punktami widzenia. Próbowaliśmy godzić interesy. W czasie tych rozmów uświadomiliśmy sobie wagę szkolnictwa. Powtórzę jeszcze raz. Dzisiaj rozmowy o inwestycjach to nie tylko rozmowy o gruntach, ale także o dobrze przygotowanej kadrze roboczej. Chcemy przyciągnąć tu inwestorów właśnie wykwalifikowanym pracownikiem. Ten inwestor przyjdzie, jeśli przy wsparciu supernowoczesnego PCKU otrzyma odpowiednich, robotnych ludzi. Jeśli chodzi o tereny inwestycyjne będą przygotowywane. Zarówno miasto, jak i my prowadzimy rozmowy z potencjalnymi graczami, ale to wymaga czasu.

 

Takie działania wymagają współpracy z samorządem. Czy Izba działa w tym kierunku?

K.D. Staramy się. Na przykład przy PCKU powstała firma symulacyjna. Chcielibyśmy w jej ramach zorganizować Centrum Innowacji i Przedsiębiorczości. Prowadzimy rozmowy z Powiatowym Ośrodkiem Doskonalenia Nauczycieli. Tu zwłaszcza mam wrażenie, że współpraca się bardzo dobrze zarysowuje.

 

Jakie korzyści może odnieść przedsiębiorca z członkostwa w Izbie?

K.D. Korzyści są różnorakie. Przede wszystkim nabycie kapitału społecznego. Można nawiązać i rozwijać różnorakie kontakty biznesowe. Przedsiębiorca nie musi wyszukiwać kontrahentów. Dzięki Izbie ma ich dla siebie „tu i teraz”. Członkostwo znacznie ułatwia komunikację. Szybko można uzyskać wiedzę o rzeczach, które są potrzebne w działalności. Prowadzimy doradztwo. Lokalny biznesman może uzyskać u nas informację chociażby o środkach unijnych. Izba wreszcie to pole autopromocji – można za naprawdę niewielkie pieniądze się promować dzięki stowarzyszeniu. Poza tym najważniejsza rzecz – reprezentujemy interesy przedsiębiorców. Jeden może bić głową w mur, jeśli są nas dziesiątki każdy musi się z nami liczyć. Łatwiej jest negocjować, starać się o rabaty, ulgi. Nie od rzeczy jest przykład pozyskiwania dla naszych środków energii. Nasi członkowie mogą ją uzyskać bezpośrednio u producenta (PGE). I mają taniej.

 

Działalność biznesowa w obecnych czasach to nie tylko zarabianie pieniędzy, tworzenie nowych miejsc pracy, ale także tzw. społeczna odpowiedzialność biznesu. Czy dzięki Izbie można również realizować się na tym polu?

K.D. Tak. Wiadomo, że u nas w powiecie większość firm należy do sektora MŚP. Mniejszemu przedsiębiorcy trudniej się angażować w działalność charytatywną, czy integrującą lokalną społeczność. Gdy jest nas więcej, wówczas łatwiej jest zorganizować takie akcje. Zresztą, wiele firm usługowych takich jak moja Zoolandia, albo Fitolka w tym zakresie może działać bezpośrednio. Większe podmioty natomiast mogą wspierać finansowo jakieś imprezy. Tak robi np. Handlobud, który mocno się angażuje w te sprawy. Społeczna odpowiedzialność biznesu to także ekologia. W ramach Izby przedsiębiorcy mogą np. taniej zutylizować swoje odpady. Nawiązaliśmy bowiem współpracę z firmą, która się zajmuje tymi rzeczami. Działa u nas Sebastian Kowalski, który ma pierwszą elektrownię opartą na fotowoltanice. I wreszcie nasze zaangażowanie w sprawy edukacji – to przecież jest wyraz naszego olbrzymiego zainteresowania sprawami regionu. Muszę się przyznać, że moje zaangażowanie w tej sprawie to pokłosie rozmowy, którą miałem już dawno temu. Wtedy dowiedziałem się, że nasz region boryka się przede wszystkim z problemem ludzi młodych. I my nie możemy tego tak zostawić. Coś trzeba z tym zrobić.

 

/l/